Łącznie ok. 100 osób wzięło w tym roku udział w Pielgrzymce Świętych Gór.
Pielgrzymkę zorganizowano już po raz piętnasty. Od wielu lat zajmuje się tym Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży. Pątnicy mają do pokonania 40 km. Oprócz intencji osobistych są także te ogólne, w których pielgrzymi powierzają ks. Jarka Krylika, koszalińskiego proboszcza chorego na nowotwór, a także bp. Pawła Cieślika, który w tym roku obchodzi 50-lecie święceń kapłańskich.
W grupie pątników znajdowały się osoby w różnym wieku. Michał Koźma postanowił pójść na pielgrzymkę, żeby dobrze wykonywać swoje obowiązki. - Mam tu okazję spotkać się z ludźmi, ale też przeżyć coś duchowo, poszukać Boga i od nowa Go odkryć. To też forma świadectwa, szansa, żeby przyznać się do Niego przed ludźmi, umocnić wiarę. Po ludzku może się wydawać, że szkoda czasu i sił, ale dla Pana Boga nigdy nie szkoda czasu. On zawsze oddaje znacznie więcej i pomaga dostrzec, co jest w życiu ważne - mówi. - Ja zawsze noszę w sercu ludzi, których do Boga mam przyprowadzić jako animator kandydatów do bierzmowania, scholi i ministrantów w parafii. Chcę się modlić, żeby Pan Bóg mnie uzdolnił do dobrego pełnienia tej funkcji - dzieli się.
Pani Jadwiga jest wierną pątniczką, bo to jej 17 piesza pielgrzymka w życiu, a w tym roku druga. - Mam po prostu taką potrzebę. Czuję się naprawdę wzmocniona i mogę być bliżej Boga. Ludzie, których spotykamy po drodze są wspaniali, przyjmują nas, a my potem w ramach wdzięczności zabieramy ze sobą ich intencje - dzieli się.
Pielgrzymi dotarli na Górę Polanowską w niedzielę przed 15.00 Justyna Steranka /GN Jak mówi, niektórzy wokół się jej dziwią. - Czasem słyszę: „A po co ty idziesz, będzie deszcz padał?”. Nie tłumaczę się, bo wiem, że dopóki nie spróbują, to nie będą wiedzieli, dlaczego chodzę na pielgrzymki. A deszcz nie jest dla mnie straszny. Nawet gdyby waliły pioruny, idę - mówi.
Pielgrzymów na Górze Chełmskiej odprowadzał m.in. ks. Tadeusz Kanthak, który jest odpowiedzialny za diecezjalną pieszą pielgrzymkę ze Skrzatusza na Jasną Górę. Przypomniał pątnikom, co zrobić, by ten czas wędrówki nie był zmarnowany. - Kluczowa jest modlitwa. Gdybyśmy nie śpiewali, nie modlili się na pielgrzymkach, to byłby to jakiś rajd albo zwyczajny spacer - mówił. - Dziś taka pielgrzymka, nieważne, ile dni trwa, jest trudem, tym bardziej, że jesteśmy ogarnięci wygodnictwem. Przejście kilku kilometrów staje się dla nas wysiłkiem ponad siły. Ten czas i trud trzeba ofiarować Panu Bogu. Kiedy przyjdzie zmęczenie, zniechęcenie, coś zaboli, przyjdzie zła informacja, to wszystko trzeba złożyć Jemu. Dzięki temu pielgrzymowanie przełoży się na duchowe dobro i większą miłość do Boga, ludzi, a także odwagę, by dawać świadectwo o Jezusie - przypomniał.
W tym roku po raz szósty wyszła też pielgrzymka ze Szczecinka, która wędruje dzień dłużej, zaczynając od „Tronu Maryi” (Marientron) - miejsca, które kiedyś było otoczone kultem maryjnym. Obie pielgrzymki połączyły się w drodze i weszły w niedzielę na Świętą Górę Polanowską dedykowaną Matce Bożej Królowej Niebios. Tam przywitał je o. Janusz Jędryszek, franciszkanin, a o 15.00 rozpoczęła się wspólna Eucharystia.