W sporze, który Białogard i Świdwin toczą od 545 lat tym razem nie było rozstrzygnięcia. Największe potyczki miast w regionie zakończyły się remisem.
W niedzielę drużyny ze Świdwina i Białogardu stanęły do turnieju, który rozgrywają od 46 lat. Na świdwińskim podzamczu w szrankach zwarły się dwie drużyny, by powalczyć o… krowie rogi.
Wszystko za sprawą średniowiecznego zatargu o krowę między miastami.
O tym historycznym wydarzeniu przeczytał w zamkowej bibliotece w Świdwinie pięćset lat później Leon Zdanowicz, pracownik świdwińskiego Powiatowego Domu Kultury, i postanowił bitwę powtórzyć. Tak rozpoczęła się sięgająca już kilkudziesięciu lat historia turnieju miast.
Gospodarzem tegorocznej edycji „Bitwy o krowę” był Świdwin. Jak każe tradycja wojowie swoje zmagania poprzedzili Mszą św. w kościele Mariackim, skąd udali się na podzamcze.
Tu też obejrzeć można było odtworzoną przez rycerzy i mieszczan walkę.
W 1469 r. sąsiedzka sprzeczka zakończyła się krwawo, współcześni wojowie stawiają zaś na dobrą zabawę, rywalizując w konkurencjach zręcznościowych, np. gaszeniu baszty, strzelaniu z kuszy czy łapaniu cielaka na postronek.
Obie drużyny nie ustępowały ani na krok i w konsekwencji zmagania zakończyły się remisem 19:19.
- Zwyciężyła przyjaźń - podsumowali krótko Krzysztof Bagiński, burmistrz Białogardu i Jan Owsiak, włodarz świdwiński. Panowie uścisnęli sobie ręce gratulując osiągniętych przez ich drużyny wyników i zgodnie ustalili, że podzielą się bitewnym trofeum. Krowie rogi na pół roku zostaną w Świdwinie, potem przez kolejne sześć miesięcy będą zdobić komnaty białogardzkiego ratusza. W długiej historii turnieju to zaledwie czwarta taka „ugoda” między zwaśnionymi grodami.