Z godnością znosił szykany esbecji, nie dawał się także chorobie. – Jego patriotyczne kazania, zwłaszcza w stanie wojennym, były dla całego Koszalina jak pochodnia w ciemnościach – mówił na Mszy pogrzebowej bp Krzysztof Zadarko.
Ten wyjątkowo aktywny kapłan ostatnie lata swojego życia spędził z dala od centrum diecezjalnych wydarzeń. Na zacisznym Rokosowie odwiedzali go ci, dla których zawsze był człowiekiem instytucją. – Dla mnie osobiście jego odchodzenie z kapłańskiego frontu, kiedy przecież był wielkim przywódcą i autorytetem, a wszystko musiał powoli zostawić, było ważną lekcją. Pamiętam, jak razem odprawialiśmy w Wielkanoc Mszę św. w jego domowej kaplicy. Poprosił mnie o pomoc, bo sam nie miał już sił, nie mógł ustać. Było to dla mnie takie symboliczne przekazanie testamentu: „teraz twoja kolej” – opowiada pochodzący z Gościna ks. Henryk Romanik, jeden z wychowanków (rocznik święceń 1985).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.