Starsi koszalinianie pamiętają jeszcze uśmiechniętego rowerzystę we franciszkańskim habicie, który na swojej czarnej damce przemierzał ulice miasta. O br. Pawle Sokalskim przypomnieli ostatnio koszalińscy miłośnicy dwóch kółek.
Kilkunastoosobowa grupa rowerzystów wybrała się na rajd po śladach zakonnika, który stał się w mieście już niemal legendą. – Znał go chyba cały Koszalin. Jak jechał, kłaniał się, pozdrawiał, machał ręką i… zdarzało mu się łamać przepisy. Kierowcy nieraz na niego narzekali, bo ciasne ulice, świateł nie było, a on z uśmiechem wyjeżdżał zza winkla – wspomina ze śmiechem Mieczysław Szocik, który przyjechał na rajd z grupą dzieci z pobliskiego Świeszyna.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.