Pielgrzymka rowerowa do grobu św. Jakuba dobiegła końca. 33 z 36 uczestników dotarło do celu.
Grupa wyruszyła 13 lipca z Koszalina. Pierwszym etapem wyprawy była podróż autokarem do miejscowości Le Puy, zwanej francuską Częstochową. Stamtąd 15 lipca, już na rowerach, grupa rozpoczęła pielgrzymowanie w kierunku Santiago de Compostela. Rowerowi pątnicy przejechali swoimi jednośladami ponad 1600 km.
Pielgrzymi dotarli do celu 28 lipca. Dzień później uczestniczyli w Mszy św. przy grobie św. Jakuba, przedstawiając Panu Bogu intencje, z którymi wyruszyli w drogę.
- To nie była łatwa pielgrzymka - przyznaje ks. Tomasz Roda, przewodnik grupy. - W Hiszpanii jeździ się ciężko. Było wiele przepraw przez góry, a poza tym, jak to w Hiszpanii, często nie było nawet kawałka cienia. Temperatura przy asfalcie sięgała nieraz 45 stopni. Pomimo tego wszystkiego jesteśmy naprawdę szczęśliwi, że udało nam się zrealizować ten projekt. Duchowo czujemy się wzmocnieni. Morale grupy jest ciągle wysokie.
Ks. Roda przyznaje, że ważnym walorem pielgrzymowania do Santiago była możliwość spotkania po drodze wielu innych pielgrzymów z różnych krajów świata. - Im bliżej celu, tym więcej ludzi na trasie. Widzieliśmy zorganizowane grupy, ludzi idących samotnie. To niesamowity widok. Wśród pielgrzymów panuje wzajemna otwartość i życzliwość - relacjonuje kapłan.
Z 36-osobowej grupy do Santiago dotarły 33 osoby. Niestety, niedaleko Lourdes dwie osoby uległy na tyle poważnemu wypadkowi, że nie mogły kontynuować pielgrzymki i musiały wrócić do Polski. - Przy zjeździe z góry z prędkością 50 km/h robi się naprawdę niebezpiecznie. Trzeba bardzo uważać - mówi ks. Roda. Jeden z pielgrzymów musiał pożegnać się grupą z innych powodów.