Przez kilka godzin słupszczanie mogli poczuć się jak mieszkańcy powstańczej Warszawy. Była gra miejska w realiach wojennej stolicy i inscenizacja walk.
Obchody rozpoczęły się przed południem, w sąsiedztwie pomnika poświęconego powstańcom warszawskim. To pierwszy w Polsce obelisk upamiętniający ofiary 63 dni walk z 1944 roku.
Właśnie w tym miejscu spotkali się słupszczanie, którzy chcieli odświeżyć sobie wiedzę historyczną. Byli młodsi i starsi, zorganizowane grupy czy całe rodziny.
- Byliśmy ostatnio w Muzeum Powstania Warszawskiego, teraz chcemy wziąć udział w takiej aktywnej lekcji historii - mówi jedna z uczestniczek zabawy, która przyszła na start z czwórką dzieci. - Jest ruch, zabawa, a przede wszystkim nauka. Dzieci to uwielbiają - dodaje pochylona na kartą z zadaniami.
Na dobry początek uczestnicy gry miejskiej musieli odgadnąć tytuły „zakazanych piosenek”. - Niektórzy mieli z tym spore problemy - mówi Małgorzata Łosiewicz ze Stowarzyszenia Rozwoju „Inspiracje”. To właśnie ta organizacja była jednym z motorów napędowych rocznicowych wydarzeń.
Starcie z powstańczymi piosenkami to jednak dopiero początek. - Trzeba było sprawdzić się w rzucie granatem ćwiczebnym, opatrzyć rannego powstańca czy rozszyfrować tajną wiadomość - dodaje organizatorka ubrana w schludną, białą bluzkę z koronką, granatową spódnicę. I obowiązkowo z biało-czerwoną opaską na ręce.
Taki pokaz swoistej powstańczej mody można było zobaczyć dziś na ulicach Słupska przez cały dzień. W centrum miasta kręcili się młodzieńcy w kaszkietach na głowie, panie ubrane w stylową odzież z lat 40. Pojawili się nawet cykliści na rowerach z epoki. Dzięki nim każdy mógł choć przez chwilę poczuć się jak w 1944 roku.
Kiedy przy pomniku powstańców warszawskich trwała Msza św. i oficjalne obchody 70. rocznicy wybuchu powstania, kilkaset metrów dalej trwały ostatnie, gorączkowe przygotowania do inscenizacji. Z lawet zjeżdżały opancerzone pojazdy, między przechodniami krążyli młodzi ludzie z kwiatami i owocami. Można było odnieść wrażenie, że czas zatrzymał się 1 sierpnia 1944 roku. Tym bardziej, że kilka minut później okolicą wstrząsała seria wystrzałów z broni maszynowej. Było tak głośno, że wielu z obserwatorów nie usłyszało dźwięku syren, które zawyły punktualnie w Godzinę „W”.
Słupsk, 1 sierpnia: rekonstrukcja historyczna Powstania Warszawskiego Mateusz Sienkiewicz - Obywatelu pułkowniku, melduję zakończenie akcji. 25 zabitych, 9 rannych. Ku chwale ojczyzny - poinformował jeden z powstańców biorących udział w inscenizacji. Wtedy to rozległy się gromkie brawa, a słupszczanie zaczęli intonować Mazurek Dąbrowskiego. W oczach niektórych obserwatorów widać było łzy. Twarze wielu maluchów promieniały radością. - Pokonali Niemców - cieszył się jeden z chłopców.
Już po całej inscenizacji Jacek Szuba, prezes Agencji Promocji Regionalnej „Ziemia Słupska” ocierał pot z czoła. - Udało się. Jest jeszcze lepiej niż przed rokiem - uśmiechał się. - Można by długo wymieniać tych, którzy nam pomogli. Ale na pewno trzeba podziękować wolontariuszom, którzy zrobili kawał dobrej roboty - dodaje.
Jednym z tych wolontariuszy jest Mateusz. Dwudziestoparolatek przyznaje, że bez wahania po raz drugi dołączył do ekipy inscenizatorów. Dlaczego? - Moja babcia i moi wujkowie walczyli w powstaniu. Po trosze też jestem więc warszawiakiem i musiałem tu być. Ale kiedy wziąłem do ręki broń i wiedziałem, że za chwilę wybuchnie walka, miałem dreszcze. Mam nadzieję, że nigdy do czegoś takiego nie dojdzie, że nie będziemy musieli walczyć tak, jak powstańcy - mówi z przejęciem w głosie Mateusz.