Był tort, ludowe przyśpiewki i mnóstwo anegdot. Prawie 150 osób wspominało na Górze Chełmskiej bp. Ignacego Jeża.
Góra Chełmska, 31 sierpnia: bp Paweł Cieślik rozpoczyna dzielenie tortu podczas biesiady urodzinowej pamięci bp. Ignacego Jeża ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość W tym roku przypada 100. rocznica urodzin kardynała nominata, pierwszego ordynariusza diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Okolicznościowe Msze św. w katedrze, na Górze Chełmskiej oraz w Bazylice w Kołobrzegu, gdzie bp Ignacy jest pochowany, odprawione zostały już 31 lipca. W ostatni dzień wakacji siostry z Góry Chełmskiej zaprosiły wszystkich chętnych na radosną biesiadę, aby wspólnie powspominać zmarłego przed siedmioma laty biskupa.
Nie chodziło o uroczystą akademię, ani o wykłady historyczne, tylko o przypomnienie postaci tego wielkiego pasterza w nieco lżejszej konwencji, z właściwą także jemu samemu nutą humoru. Zaproszeni goście przypominali swoje osobiste spotkania z bp. Ignacym. Ich wypowiedzi przerywały często salwy śmiechu. Niejednemu zakręciła się w oku łza.
Ks. Andrzej Rother, proboszcz z Gościna, pochodzi z parafii pw. św. Piotra i Pawła w Katowicach, czyli tej samej, do której jeszcze przed wojną trafił ze swoimi rodzicami młody Ignacy Jeż. - Zawsze mi przypominał, że jesteśmy z tej samej parafii. Łączyła nas z tego powodu szczególna więź. Pamiętam, jak pracowałem jeszcze jako wikariusz w Koszalinie, pewnego razu, kiedy zadzwonił telefon, postanowiłem zrobić dzwoniącemu taki żart: podniosłem słuchawkę i naśladując charakterystyczny sposób mówienia bp. Ignacego, powiedziałem: "Halo, tu mówi ksiądz biskup". Usłyszałem w słuchawce: "Biskup to mówi z tej strony, z kim rozmawiam?". Kiedy się przedstawiłem, powiedział: "Masz Pan szczęście, że mam dzisiaj humor. Rób tak dalej" - wspominał kapłan.
Na spotkaniu na Górze Chełmskiej pojawił się także bp Paweł Cieślik, który odczytał wszystkim zebranym wiersz Aleksandra Fredry: "Paweł i Gaweł". - Przez wiele lat mieszkaliśmy w tym samym domu przy ul. Norwida. Byliśmy sąsiadami: on na dole, ja na górze. Od czasu do czasu przypominaliśmy sobie właśnie ten wiersz i śmialiśmy się, że z nami jest podobnie. Bp Ignacy był bardzo otwarty. Zawsze mi powtarzał, że o każdej porze dnia mogę do niego przyjść. Później to mówił nawet: "Nie musisz wcale pukać. I tak nic nie słyszę" - opowiadał bp Cieślik.