Na poligonie w Wicku Morskim pod Ustką zakończyły się manewry Anakonda 14, największe ćwiczenia wojskowe polskiej armii z udziałem 12,5 tysiąca żołnierzy.
W tegorocznych manewrach uczestniczyła rekordowa liczba żołnierzy ze wszystkich rodzajów sił zbrojnych: lotnictwa, marynarki wojennej, wojsk lądowych i jednostek specjalnych.
Działania bojowe odbywały się na lądzie, morzu i w powietrzu. W ćwiczeniach, poza polską armią, wzięli również udział sojusznicy ze Stanów Zjednoczonych, Kanady, Wielkiej Brytanii, Czech, Węgier, Litwy, Estonii i Holandii.
Na plaże w Ustce, z okrętów transportowo minowych, wysadzono desant morski przeciwnika - czerwonej Barii. Atak wroga odpierała Niebieska Wislandia. Żołnierze strzelali do celu z rakiet Newa, odpalono też kilka pocisków przeciwlotniczych Grom. Z kolei z powietrza atakowały odrzutowce SU-22.
- Operacje sił morskich mają kluczowe znaczenie dla obrony granic państwa od strony morza - podkreśla zastępca kierownika ćwiczenia ds. działań taktycznych i ogniowych na kierunku morskim kontradmirał Marian Ambroziak. - To właśnie na okrętach i lotnictwie morskim spoczywa ciężar utrzymania bezpieczeństwa.
Wojskowi zapewniają, że choć Anakonda 14 to ćwiczenie zupełnie wirtualnego zagrożenia, to ich charakter odzwierciedla obecną sytuację geopolityczną. Manewry odbywają się co dwa lata, do tej pory wydano na nie kilkaset milionów złotych.