To coś więcej niż dobrze opanowane sekwencje kroków i gestów, więcej niż płynne poruszanie się w rytm śpiewnych melodii. Kiedy ci tancerze zaczynają swoje pląsy, ich myśli wędrują do nieba.
Tu każdy krok, każdy najdrobniejszy gest ma swoje znaczenie. Zanim Alicja Stark, gdańska instruktorka, pokaże kolejny układ, opowiada o świecie starotestamentalnych tekstów. Raz będzie oblubienicą, która spotyka się ze swoim oblubieńcem, innym razem, tańcząc, będzie wołać do Boga jak psalmista. W tym tańcu pomaga dobra znajomość Pisma Świętego. Uczestnicy warsztatów, zgodnie z poleceniem, układają dłonie na brzuchu. – W tym tańcu opowiadamy o tym, jak karmimy się słowem Bożym, jak nas przepełnia, i że jesteśmy jego strażnikami. To Stary, a to Nowy Testament – demonstruje Alicja, unosząc kolejno ręce do góry. – Przyswajamy go umysłem, sercem i całym jestestwem – objaśnia, a kursanci za jej przykładem dotykają dłońmi czoła, serca i brzucha. – Nie możemy słowa Boga zatrzymywać tylko dla siebie, musimy z nim iść. Ale ta droga bywa różna, możemy zostać odrzuceni razem z tym, co przynosimy, możemy się też potykać – Alicja pokazuje krok, który obrazuje zachwianie. Kilkanaście par nóg stara się go dobrze odtworzyć. – Na szczęście wspólnota nas wspiera i pomaga – mówi, a tancerze chwytają się za ręce. Za chwilę, gdy popłynie muzyka, zaczną wirować w jej rytm. I nie będzie miało większego znaczenia, czy uda się za pierwszym razem wiernie odtworzyć wszystkie kroki i ruchy rąk. Ważniejsze, że to taniec dla Boga.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.