W 96. rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę młodzież ze Sławna i Ostrowca zasiadła do stołu z weteranami II wojny światowej, by słuchać o tym, jak walczyli za ojczyznę.
Salka na plebanii parafii św. Antoniego w Sławnie. Kombatantom trudno zejść po stromych schodach. – Dzisiaj tata po raz pierwszy ma na piersi wszystkie medale. Nigdy nie chciał się nimi chwalić, jako dzieci bawiliśmy się nimi. Teraz chyba dojrzał do tego – powiedziała Urszula Paszkiewicz.
Jest córką Michała Łozińskiego, ppor. I Armii Wojska Polskiego, artylerzysty i łącznika. – Kto się czuje Polakiem, niech wystąpi – wspomina ppor. Łoziński chwilę, gdy sąsiad pociągnął go na wojnę: – Michaś, idziemy do Wojska Polskiego!
W wojennej gawędzie pana Michała przeplatają się wątki o posłanych w jego stronę kulach, o poświęconym w topieli koniu i uratowanym wozie ze sprzętem telegraficznym, o przeprawie przez Odrę. Harcerka Julia Podpłońska z Ostrowca siedzi zasłuchana. Nie może uwierzyć w szczęście żołnierza, któremu kule przeszyły czapkę i portfel, ale jego się nie imały.
– Takie spotkania są 100 razy lepsze niż film czy książka – mówi nastolatka. Druhny śpiewają patriotyczne pieśni, niosą tort dla jubilata. Na torcie czekoladowa dedykacja: „Zdobywając rzekę, zdobyłeś dla nas wolność. Dziękujemy!”. – Czuwaj! – pozdrawia jubilata komendant Hufca ZHP w Sławnie hm. Ryszard Sobczak.
To żywa lekcja nie tylko ze względu na tematykę, ale i spotkanie kilku pokoleń, które zasiadły w jednej klasie. Starsi męczą się nawet mówieniem. Młodszych męczy niepewność, czy umieliby stanąć do apelu na dźwięk bojowej trąbki.
– Gdybym miał zapytać o to rówieśników… chyba mało kto by stanął. A przecież wojna może przyjść niespodziewanie – zastanawia się uczeń technikum Michał Sowiński. – Ja biorę broń i idę na front! A jakby mi czapkę przestrzeliło? Nie uciekałbym, tylko Matce Boskiej dziękował! – szarżuje Łukasz Suchanowski. Zajął się organizacją spotkania, ponieważ uważa, że jest to dobry sposób świętowania Narodowego Święta Niepodległości. – Z roku na rok kombatantów jest coraz mniej. W 1949 r. w Sławnie żyło ich 1200, dzisiaj jest już tylko 40 – podsumowuje.
Bohaterami spotkania byli także por. Jan Słabysz – uwieczniony w podręcznikach historii na zdjęciu zaślubin Polski z Bałtykiem oraz Bogumiła Kleczkowska, wdowa po żołnierzu armii gen. Andersa.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się