W kołobrzeskim ośrodku rekolekcyjnym odbyły się rekolekcje Parafialnych Zespołów Caritas z północnej części naszej diecezji.
Rekolekcje Parafialnych Zespołów Caritas prowadzi dyrektor Caritas Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej ks. Tomasz Roda. Cieszy z tego, że tak wiele osób odpowiedziało na rekolekcyjne zaproszenie. Na pierwszą turę rekolekcji w Kołobrzegu zapisało się 92 osoby. Na kolejną, dla południowej części diecezji, która odbędzie się za tydzień w Ostrowcu koło Wałcza, jest już zapisanych 70 osób.
- W rekolekcjach chcemy uczyć się właściwego spojrzenia na pomoc niesioną przez wolontariuszy. Caritas nie jest tylko od przysłowiowej „puszki”, od choćby i najbardziej wielkodusznych akcji. Bo choć to jest ważne, to jeszcze ważniejsze jest bycie wspólnotą. Nie chodzi o to, by w parafiach znalazło się kilka czy kilkanaście osób zajmujących się jakąś działalnością. Parafialny Zespół Caritas to grupa osób, która odkrywa, że jest wspólnotą powołaną przez Boga. Chcemy więc podjąć na rekolekcjach temat osobowej relacji do Jezusa, do znalezienia w Nim motywacji do działania. Bez bliskości z Nim dla wielu osób udzielanie się w Caritasie, narażone czasem na pretensje, plotki, agresję, może być zbyt trudnym wyzwaniem. Słowa „Nie ma większej miłości niż ta, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół” są wpisane w duchowość Caritasu - powiedział ks. Roda.
- Chcemy uzbroić się nie we własne, lecz Boże miłosierdzie, bo wymogiem czasu, o czym tak często mówi papież Franciszek, jest odkrywanie nowych obszarów biedy: wyruszenie na peryferie, szukanie biednych naszych czasów - dodał rekolekcjonista.
Leokadia Granat już 19 lat działa w Caritasie. Obecnie jest prezesem Parafialnego Zespołu przy kościele Mariackim w Słupsku. Ma 14 pomocników, z czego na rekolekcje do Kołobrzegu przyjechały cztery panie. Wolontariusze ich zespołu angażują się w wiele akcji dobroczynnych, prowadzą świetlicę dla dzieci, organizują zbiórki rzeczy używanych na rzecz biednych, a tych, którzy nie mają co jeść, częstują kromką chleba posmarowaną własnoręcznie wysmażonym smalcem. Żeby zarobić na ferie dla dzieci wykonują ozdoby i kartki świąteczne, a z zarobionych pieniędzy dofinansowują wyjazdy dzieci. Także sami podopieczni podczas zajęć świetlicowych pomagają w przygotowaniu ozdób.
Koleżanki z zespołu pani Leokadii podglądają gdzie się da, co można zrobić samemu, żeby potem znalazł się na to nabywca. Ostatnio taką okazją były obchody Festiwalu Gęsiny w Swołowie, a podejrzane tam aniołki jedna z wolontariuszek wykonała tak dobrze, że wykupiono wszystkie od razu. Ale najlepszym sposobem jest podglądanie pracy innych zespołów Caritas. - Przyjechałam na rekolekcje nie tylko po to, żeby się wyciszyć, ale także, by spotkać osoby, które pracują podobnie jak my w swoich parafiach. Podpytujemy, jak inni zdobywają pieniądze albo jakie pomysły realizują u siebie - powiedziała L. Granat.
Według pani Leokadii był czas, że brakowało tego typu spotkań w szerszym gronie, potrzebnych zwłaszcza dla tych zespołów, które nie mają dużego doświadczenia w działaniu charytatywnym.
Z tej samej parafii pochodzi Zofia Kończak. Uczestniczy po raz pierwszy w rekolekcjach Parafialnych Zespołów Caritas, a w Caritasie jest dopiero od roku. Do zaangażowania przekonał ją mąż, który wcześniej niż ona wdrożył się w pracę charytatywną. Zaraził ją swoją pasją pomagania, opowiadał, jak działa jego zespół, czasem prosił ją o jakąś przysługę. - Zaczęło się od tego, że przywoziłam im kwiaty z działki do dekorowania palm wielkanocnych. A potem już sama zdecydowałam się wstąpić do zespołu - powiedziała p. Zofia. Chciałaby się tu wyciszyć, nauczyć czegoś, pomodlić.
Danuta Łukaszewicz z parafii św. Antoniego w Jezierzycach pomaga w Caritasie parafii od 9 lat. - Kiedy zakładaliśmy zespół Caritas w naszej parafii i pierwszy raz uczestniczyłyśmy w takich rekolekcjach, to starałyśmy się zapamiętać najwięcej jak się da. Jesteśmy niewielką wiejską parafią, więc nie wszystko da się u nas zrealizować, czasem brakuje środków na wszystkie pomysły. Dlatego przyjeżdżamy tu, by czegoś nowego się nauczyć, rozwinąć się w naszej misji pomagania - powiedziała p. Danuta. Jej zespołowi udaje się wspomagać biedne rodziny, finansować zakup lekarstw dla osób starszych, organizować zakończenie roku szkolnego dla dzieci i przygotować paczki na święta. - Mamy prawdziwego św. Mikołaja w biskupiej mitrze, który rozdaje paczki nie tylko dzieciom z rodzin ubogich, ale wszystkim. Jest to nasz sposób podziękowania parafianom za ich całoroczną ofiarność, bo bez tego trudno byłoby nam cokolwiek zdziałać - powiedziała pani Danuta.
D. Łukaszewicz obrała sobie za patrona św. brata Alberta. Tak jak dla niego i dla niej pomaganie innym jest sposobem zbliżania się do Boga. - Wiem, że dobry czyn, który zrobię, powróci do mnie chociażby w ten sposób, że przybliży mnie do Nieba. Dlatego nie warto być samolubnym - powiedziała wolontariuszka.