Każdy z nas jest opornym, ciężko poddającym się obróbce materiałem. Potrzeba mocy i ognia, żeby kształtować wnętrze człowieka – mówią usteckie siostry duchaczki i otwierają nad morzem… hutę.
W jej piecach ogień rozpala sam Duch Święty.
Wyhamować na godzinę
Choć to andrzejkowy wieczór kościół Najświętszej Maryi Panny Gwiazdy Morza nie świeci pustkami. Młodzi w skupieniu klęczą w ławkach, wpatrując się w Najświętszy Sakrament. – Bardzo potrzebny jest taki czas zatrzymania, powiedzenia: stop. Inaczej wychodzi się potem do świata. Jest się czystszym – mówi Agnieszka. Przyjechała do Ustki z Jarosławca, żeby zobaczyć, jak poradzą sobie w ewangelizującym przedstawieniu jej przyjaciółki. Zapewnia, że w grudniu z pewnością też się pojawi.
Karolina, Asia i Paweł poszli do kościoła zaraz po comiesięcznym studenckim spotkaniu w domu sióstr kanoniczek Ducha Świętego. – W codziennym studenckim życiu, raczej nie udaje się tak wyhamować. Godzinka adoracji może zdziałać wiele. To czas, żeby zajrzeć w siebie i sprawdzić co tam jest nie tak, dać Panu Bogu sposobność, żeby pomógł się z tym uporać – przyznaje Karolina Chmielowiec, przyszła pani doktor. – Już postanowiliśmy, że będziemy tak organizować nasze spotkania, żeby zbiegły się z Hutą – dodaje.
Niech nad morzem też zapłonie
Pomysł na Hutę Ducha Świętego narodził się w Krakowie. W rodzinne strony, nad morze przywiozła go s. Dominika Pac. – Rozmawiałyśmy z siostrami o tym, że sporo jest różnych akcji dla młodzieży, ale bywa, że brakuje w nich ciszy, zatrzymania się w uwielbieniu. Nie euforii i machania rękoma, ale bycia sam na sam z Panem Bogiem. W Krakowie z braćmi duchakami postanowiliśmy zaprosić najpierw studentów, ale potem przerodziło się to w spotkania dla wszystkich, niezależnie od wieku. Chciałabym, żeby i tutaj tak było – wyjaśnia zakonnica. Na razie pomysł spodobał się przede wszystkim młodym, którzy licznie stawili się na pierwsze spotkanie. Przyszli nie tylko ustczanie, sporo gości przyjechało ze Słupska, Duninowa i innych okolicznych miejscowości. – Nie chodzi o masówkę, której jakość mierzy się ilością uczestników. Kiedy na początku spotkania stanęłam na chwile na końcu kościoła, zobaczyłam młodego człowieka przy kratkach konfesjonału. Podziękowałam Bogu za tę osobę i pomyślałam sobie, że nawet jeśli wielu nie skorzysta z tego spotkania, to dla tego jednego człowieka było warto się za to zabrać – dodaje s. Dominika. Tych, którzy skorzystali z sakramentu pokuty i pojednania tego wieczoru było jednak zdecydowanie więcej. Posługujący księża nie narzekali na nudę. – Miałam już pokazać grupie muzycznej, że kończymy, że będziemy śpiewać Apel Jasnogórski, ale przy wszystkich czterech konfesjonałach cały czas jeszcze byli ludzie, więc postanowiliśmy dać im czas – cieszy się z „opóźnienia” s. Dominika.
Zakochane w Duchu Świętym
– Większość naszych rówieśników lekko podchodzi do życia i do Pana Boga. Raczej nie uczestniczą aktywnie w życiu Kościoła. Takie spotkania dodają otuchy, pokazują, że jest całkiem sporo młodych, dla których Pan Bóg jest ważny – mówi Paweł Skrzypiński. – Kościół to nie jest jakiś skostniały twór, w którym odnajdują się jedynie zacofani, średniowieczni czy babcie w beretach. To nieprawda, że młodzi nie chcą i nie potrzebują Kościoła – dodaje ze śmiechem Karolina. Jak zapewniają, chcą także poddawać się obróbce w Hucie Ducha Świętego. – Huta to ogień i żar, to miejsce, w którym przetapia się i kształtuje na nowo najtwardsze metale. Każdy z nas, jak się dobrze zastanowi, to uświadomi sobie, jak opornym, niechętnym obróbce jest materiałem. Potrzeba mocy i ognia Ducha Świętego, żeby to zmienić – przyznaje s. Julia Karpacz. – Chcemy podzielić się naszym zakochaniem w Duchu Świętym. Huta oddaje klimat naszego wewnętrznego życia zakonnego. Obok świadectw, ciekawych gości czy przedstawień będzie Koronka do Ducha Świętego. Chcemy nauczyć wszystkich tego charakterystycznego dla naszego zgromadzenia przyzywania Ducha – dodaje. Ustecka Huta Ducha Świętego wpisuje się także w przygotowania do zbliżających się Światowych Dni Młodzieży. – Nie wszyscy pojadą do Krakowa. Fajnie byłoby, gdyby ci, którzy zostają w parafiach, mieli możliwość przeżycia tego wydarzenia w łączności z ojcem świętym i młodymi z całego świata. To jest tak wielkie wydarzenie, że powinno rozciągnąć się na całą Polskę – zauważa Kamila Ryng. Siostry kanoniczki chciałyby, żeby hutnicza przygoda wydawała trwałe owoce. – Bóg działa w człowieku najpierw w jego sercu. Jeśli nie zapali się w nim ogień Ducha, to trudno zrobić też coś, co na zewnątrz będzie trwałą zmianą. Te spotkania nie mają być jakimś show, jednorazową akcją, nad która się pozachwycamy, a potem wrócimy do codzienności, zapominając o tym, czego doświadczyliśmy – zapewniają i już zapraszają do Ustki na kolejną Hutę Ducha Świętego 13 grudnia.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się