Pięciu kleryków koszalińskiego seminarium założyło sutannę po raz pierwszy.
Liturgii w kaplicy seminaryjnej przewodniczył bp Paweł Cieślik. Koncelebrowało z nim ponad 20 kapłanów, wśród których byli proboszczowie parafii, z których pochodzą obłóczeni klerycy.
Zwracając się do alumnów zakładających po raz pierwszy strój duchowny, biskup powiedział: - Obraliście dziś pierwszy widomy znak powołania kapłańskiego. Ukazujecie światu i ludziom waszą gotowość pójścia za Chrystusem. Poprzez sutannę stajecie się dla świata znakiem obecności Boga. A świat ten nie jest łaskawy dla sług Chrystusa. Potrzeba więc waszego radykalizmu ewangelicznego, abyście mogli przejść przez barierę panującej dziś obojętności, materializmu i laickiego modelu życia.
Hierarcha zwrócił uwagę również na to, że skutecznym narzędziem głoszenia Ewangelii jest osobiste świadectwo kapłana czy kleryka. Jednak nie wystarczy po prostu noszenie sutanny. Trzeba rzeczywiście żyć tym, co się swoim strojem reprezentuje. Sztuczki stosowane przez sprzedawców różnego rodzaju produktów nie mogą być skuteczne w ewangelizacji.
- Ksiądz ma być radosnym świadkiem Dobrej Nowiny, a nie jej dealerem. Szansą dla księdza jest jego życie duchowe, a działania typowe dla dealera mogą podejmować inni ludzie - mówił biskup, przywołując postać Jana Chrzciciela, dla którego świadectwo oznaczało m.in. pójście pod prąd powszechnie panującym tendencjom. - On nie dostosował się do stylu życia współczesnego sobie świata. Był znakiem sprzeciwu wobec zakłamania i błędu. Stanął w poprzek utartym poglądom i opiniom. Nazywał zło po imieniu, przez co był atakowany, ale pozostał czytelnym znakiem. Bycie znakiem zobowiązuje, także was - podkreślił bp Cieślik.
Koszalin, 7 grudnia: obłóczyny ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość W koszalińskim seminarium obłóczyny odbywają się teraz na czwartym roku. - Przypominają one najpierw samym klerykom, do czego dążą, jaki jest cel ich formacji. Poza tym sutanna ukazuje pewne oddzielenie kapłana od świata, tzn. że będąc z tego świata, ma on w nim jednak wyjątkową rolę. Same obłóczyny nie są sakramentem, nie są nawet jakimś ważnym obrzędem liturgicznym, choć na pewno są momentem bardzo poruszającym i wyrazistym. Idzie jednak o to, żeby był to moment głębokiego, wewnętrznego przeżycia dla kleryka, który przygotowuje się do kapłaństwa - tłumaczy ks. dr Wojciech Wójtowicz, rektor WSD.
Rzeczywiście moment obłóczyn nie jest bardzo rozbudowany. Na początku Mszy św. klerycy wchodzą do kaplicy razem z asystą, trzymając w rękach złożone sutanny. Po błogosławieństwie biskupa wychodzą do jednego z pomieszczeń, gdzie starsi koledzy pomagają im założyć nowe sutanny. Przy tej okazji we wspólnocie seminaryjnej odbywa się mniej oficjalny "obrzęd" obcięcia krawatów. Następnie obłóczeni klerycy wracają do kaplicy i już w sutannach uczestniczą dalej we Mszy św.
- Sutannę noszę od dwóch lat. Pamiętam, jak na nią czekałem, jak wypatrywałem tego dnia, w którym miały nastąpić obłóczyny. Potem przyszła radość z tego, że mogę ją nosić, choć nie zawsze jest to łatwe. Reakcje na nią bywają różne, także negatywne. Widać, że sutanna prowokuje. Czasami ktoś odwraca wzrok, udaje, że nie widzi, albo wprost zaczepia. Innym razem ludzie pozdrawiają Pana Jezusa, uśmiechają się, widząc człowieka w sutannie - dzieli się kl. Wojtek Pawlak.
- Zazwyczaj cieszę się, że idąc, mogę prowokować ludzi do pytań. Czasami pojawia się jednak pokusa, żeby się schować, zapiąć pod szyję, ale wtedy rodzi się też pytanie: "To po coś zakładał tę sutannę?". Myślę, że ta pokusa wynika także z pragnienia, żeby nie być cały czas na piedestale. Bo sutanna jednak wymaga pewnej postawy. Pewnych rzeczy robić nie wypada, kiedy jest się w sutannie - dodaje kl. Wojtek.
- Jestem trochę zdenerwowany i czuję to wymaganie, jakie wiąże się z sutanną. Noszenie jej to przecież w jakimś sensie reprezentowanie Kościoła - dzieli się kl. Kamil Smoczyk z Piły na chwilę przed rozpoczęciem Mszy św. - Sutanna jest wyznaniem wiary wobec ludzi, przyznaniem się do Kościoła i do Chrystusa. Nie czuję stresu, raczej pokój wewnętrzny. Ludzie będą na mnie patrzeć jak na księdza. Nie lubię być w centrum uwagi, ale pewnie będę rzucał się w oczy. Wierzę, że może dzięki temu ktoś zwróci swą myśl w stronę Pana Jezusa - mówi kl. Rafał Dresler z Kołobrzegu, również jeden z pięciu obłóczonych alumnów.