Rekolekcje charyzmatyczne, wieczory chwały, kursy ożywiające wiarę – coraz więcej diecezjan korzysta z takich form duchowości. Na czas nowej ewangelizacji z pomocą koszalinianom przychodzi TA, której prostota i pokora stały się najlepszym naczyniem na dary Ducha Świętego.
Z Betlejem, w którym żyła przed ponad 140 laty, trafiła do Koszalina w relikwiach krwi ze stygmatów Męki Chrystusa, które nosiła na swoim ciele. Parafianie kościoła Podwyższenia Krzyża Świętego otrzymali jej szczątki podczas pielgrzymki do Ziemi Świętej.
Pokory w piekle nie ma
– Kiedy moja mama zachorowała na raka, szukałem ratunku u Boga – wspomina o. Piotr Pawlik, proboszcz obdarowanej parafii. – Wtedy pomyślałem o Małej Arabce, poznanej dzięki pani Joannie Krzyżaniak. Prośba o modlitwę za moją mamę oraz o relikwie bł. Mariam dla naszej parafii dotarła do Karmelu w Betlejem. Poprosiła też w moim imieniu o relikwie bł. Mariam dla naszej parafii. Nie spodziewałem się, że zgoda przyjdzie tak szybko. 7 grudnia relikwie zostały zainstalowane w kaplicy adoracji Najświętszego Sakramentu obok kilku innych relikwiarzy. – Święci zawsze są przy Jezusie, przy Mistrzu, za którym szli – wyjaśnia o. Piotr. – A nam łatwiej iść ich śladami. Dzisiaj, kiedy podejmujemy w Kościele trud nowej ewangelizacji, my, franciszkanie, czujemy się powołani, by przybliżać ludziom świętych, którzy prowadzili głębokie życie duchowe, a jednocześnie stąpali mocno po ziemi. Przygoda pani Joanny z bł. Mariam zaczęła się od Facebooka. – Pewnego dnia przeczytałam tam słowa: „W piekle znaleźć można wszystkie cnoty, z wyjątkiem pokory. W niebie wszystkie wady, oprócz pychy”. Zaintrygowały mnie, ponieważ akurat takich potrzebowałam: o pokorze, której mi brakuje. Zaczęłam szukać ich autora i tak dotarłam do Małej Arabki, błogosławionej z charyzmatami na miarę o. Pio – powiedziała J. Krzyżaniak.
Analfabetka buduje klasztor
Przyjście na świat Mariam Baouardy 5 stycznia 1846 roku poprzedziła śmierć w niemowlęctwie jej 12 braci. Rodzice pielgrzymowali do Betlejem, by wybłagać u Boga życie córki. Osierocili ją we wczesnym dzieciństwie. Dziewczynka przeszła wówczas nie tylko pod pieczę wuja, lecz także aniołów, świętych i samej Matki Bożej, która wyratowała ją od śmiertelnego podcięcia gardła. Po latach Mariam wstąpiła do karmelitanek. Otrzymała wiele charyzmatów: ekstazy, wizji, proroctwa, lewitacji, bilokacji, poznania. Ale tym, czym ujmuje dziś tysiące ludzi, jest przede wszystkim dar pokory i prostoty. – Potrafiła zrezygnować ze wszystkiego, co miała – przedstawia nazywającą siebie „małą nic” Andrzej Krzyżaniak. – Przed wstąpieniem do zakonu, jeśli tylko została pochwalona jako dobra pracownica, od razu zmieniała pracę. Uciekała nie dlatego, że było jej źle, ale żeby nie rosło jej ego. Dla mnie zmaganie z egoizmem jest bardzo trudne, a świat pokazuje jak ważne jest dobre imię i uznanie. Jej przykład jest wyzwaniem: jak mam żyć bardziej pokornie, jak służyć innym. Mała Palestynka wyprzedziła nasze czasy, w których wołanie do Ducha Świętego staje się coraz częstszą formą modlitwy osobistej i wspólnotowej. Ta prosta niewykształcona dziewczyna żyła w zażyłości z Duchem Świętym i nie dziwiła się Jego działaniu w swoim życiu, czy był nim dar widzenia stanu czyjejś duszy, czy obecność świętych duchów, które pomagały jej przenosić ciężkie wiadra, czy projektowanie klasztoru w Betlejem zbudowanego na kształt wieży Dawidowej, zadziwiającego fachowców profesjonalizmem wykonania. – To, że towarzyszyły Mariam nadzwyczajne zjawiska, wiąże się nie z tym, że ona robiła coś w nadzwyczajny sposób, tylko że w wykonywaniu prostych rzeczy była pokorna i posłuszna. I w tym poszła na całość – wyjaśnia A. Krzyżaniak.
Arabka działa wśród nas
– Kardynałowie już potwierdzili cud potrzebny do kanonizacji bł. Mariam, papież zatwierdził go, w najbliższym czasie możemy się jej spodziewać – powiedział o. Pawlik. Joanna Krzyżaniak zauważa, że cuda związane z postacią Mariam dotyczą małych dzieci. – Może to z powodu jej 12 zmarłych braci? – zastanawia się. Nie przestaje odprawiać nowenny, bo intencji wokół jest bez liku. – Niedawno córka naszych znajomych trafiła do szpitala w 22. tygodniu ciąży z pękniętym pęcherzem płodowym. Diagnoza lekarzy była bezwzględna: dziecko nie ma szans na przeżycie – powiedziała J. Krzyżaniak. Sama jest lekarzem. – Razem z karmelitankami w Betlejem podjęliśmy nowennę do błogosławionej, do rąk rodziców trafiły też jej relikwie. Mijały tygodnie, a dziecko żyło w łonie matki. Wody płodowe przestały odpływać, nawet ich przybywało. Kilkanaście dni temu dziewczynka urodziła się w dobrym stanie. Jest nadzieja, której wtedy nie było. Odczytuję to jako cud za wstawiennictwem bł. Mariam, która chciała tu, między nami, zamieszkać.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się