112 młodych z koszalina, słupska, ustki i szczecinka wróciło ze spotkania Taizé. Pełni entuzjazmu, odnowieni na duchu. Mówią, że trzeba pojechać daleko, żeby porządnie pomilczeć przed Bogiem.
Nie był to wyjazd all inclusive. Ale to im nie przeszkadzało. Oliwia zakwaterowana była w szkole bez prysznica, myła się w zlewie. Mówi, że z tego powodu było... śmiesznie. Trajan, na co dzień wymagający wygodnego łóżka, osobnego pokoju i własnej toalety, trafił na plebanię, gdzie zamiast łóżka miał materac, pokój dzielił z 25 osobami, a do jedynego WC musiał czekać w kolejce. Zniechęcił się? Nie, postanowił minusy przekuć na plusy i już szykuje się na kolejną pielgrzymkę. Nie inaczej widzi to Natalia. – Żeby z miejsca zakwaterowania dotrzeć do Pragi, musiałam iść 2 km lasem. W tym zimnie, wilgoci to była moja droga krzyżowa. Spaliśmy jak w mrowisku, ściśnięci po 10 osób. Ale od czeskich gospodarzy doświadczyliśmy samej miłości. W niewykończonym jeszcze domu przyjęli 25 osób. Po sąsiedzku było podobnie, więc mieliśmy kaplicę na miejscu, w lesie – opowiada.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.