Na zakończenie semestru Szkolne Koło Caritas ze Szkoły Podstawowej nr 2 w Sianowie podsumowało dwie akcje. Dzięki przeprowadzonym zbiórkom młodzi wolontariusze mogli obdarować podopiecznych koszalińskiego hospicjum domowego oraz zasilić fundusz rehabilitacyjny chorego Grzesia.
- Założyliśmy sobie, że nie chcemy akcji, która będzie polegać tylko na jednorazowym zadaniu i odhaczeniu go po zaliczeniu, ale podejmiemy się cyklicznej współpracy. Dlatego postanowiliśmy, że będziemy współpracować z koszalińskim domowym hospicjum dla dzieci i oddziałem dziecięcym koszalińskiego szpitala - mówi Anna Pianka, katechetka i opiekun sianowskiego SCK.
Najpierw zorganizowali loterię, a potem z zarobionych środków zrobili zakupy, które przekazali rodzinom ciężko chorych dzieci, podopiecznych koszalińskiego hospicjum. Wśród góry prezentów znalazły się m.in. środki higieniczne, prześcieradła i ręczniki.
- Część tych artykułów przynosili też sami uczniowie, więc udało nam się uzbierać pokaźny prezent - cieszy się katechetka.
Jak dodaje część funduszy pozyskanych z loterii trafi też na budowę przedszkola w Kongo, bo szkoła zgłosiła się do programu „Mój kolega z misji”.
- Dzieci bardzo chętnie podejmują się pomagania. Mamy wiele akcji charytatywnych na terenie gminy i niemal we wszystkich uczestniczą nasi uczniowie. To bardzo potrzebne w procesie wychowania młodego człowieka. Dzięki tym akcjom dzieci staja się wrażliwsze na drugiego człowieka, na krzywdę ludzką, potrafią dać coś od siebie i stają się bardziej tolerancyjni na chorobę czy niepełnosprawność - zauważa Joanna Czerwińska, pedagog szkolna, która współorganizowała charytatywne przedsięwzięcia.
Druga akcja zaowocowała 9 workami nakrętek, które uczniowie zbierali od września, żeby pomóc małemu Grzesiowi Królakowi z pobliskiego Koszalina.
Chłopczyk urodził się z zespołem TAR. Jest to rzadki zespół wad wrodzonych uwarunkowany genetycznie. Jednym z objawów TAR jest małopłytkowość - organizm nie wytwarza dostatecznych ilości płytek krwi.
Skutkiem tego są zaburzenia krzepnięcia krwi. Charakterystyczne dla zespołu TAR są też wady układu moczowo-płciowego i wady budowy stawów kolanowych oraz poważnie zdeformowane rączki. U Grzesia są one bardzo krótkie, dłonie wyrastają jakby wprost z ramionek.
- Po odbiór drugiego prezentu zaprosiliśmy do szkoły Grzesia i jego mamę, żeby uczniowie mogli się spotkać z osobą, dla której przeprowadzają akcję. To ma dla dzieci ogromne znaczenie, kiedy spotykają się twarzą w twarz z kimś, kto potrzebuje ich pomocy. To motywuje ich do jeszcze większego zaangażowania się w działanie a zarazem uczy dzieci otwartości na osoby niepełnosprawne - wyjaśnia Anna Pianka.
Mały Grześ bardzo szybko złapał kontakt z dziećmi, które odwiedził w klasie i mógł razem z nimi uczestniczyć w karnawałowym balu.
- Pomoc materialna jest zawsze potrzebna, bo rehabilitacja Grzesia pochłania wiele pieniędzy, ale równie ważne jest dla nas wsparcie ludzi. To daje nam ogromnie wiele siły i pomaga w codziennych zmaganiach - przyznaje Iwona Królak, mama chłopca.