Ponad 200 osób, członków Rodziny Przyjaciół Seminarium Koszalińskiego, przyjechało do Koszalina na zaproszenie kleryków i przełożonych.
- Witajcie w domu. Jesteście u siebie. Chcielibyśmy, abyście tak właśnie się czuli - powiedział ks. dr Jarosław Kwiecień, rozpoczynając Mszę św. w kaplicy seminaryjnej.
Członkowie RPSK, którzy przyjechali 25 stycznia do Koszalina, to zaledwie niewielka część kilkutysięcznej rzeszy wiernych modlących się codziennie o powołania i za powołanych. Wielu z nich to ludzie chorzy, którzy na co dzień nie wychodzą z domów, ale codziennie ofiarowują w tych intencjach także swoje cierpienia.
- To grupa ludzi, którym zawdzięczamy istnienie - mówi ks. Kwiecień, koordynator wspólnoty ze strony seminarium. - Dzięki nim mamy siłę, aby stawić czoła wyzwaniom na drodze powołania. To jest trochę tak, jak powiedziała św. Teresa z Lisieux. Ona odkryła swoje powołanie polegające na tym, że w ciszy swojego karmelitańskiego klasztoru będzie swoją modlitwą i ofiarą pompować życie w biskupów, księży, diakonów, misjonarzy, którzy potrzebują takiego wsparcia. Ci ludzie, tzn. Rodzina Przyjaciół, są takim sercem, które nieustannie pompuje życie w nas, tutaj do kapłaństwa się przygotowujących i w kapłaństwie żyjących - dodaje kapłan. - Taki dzień jak dzisiaj jest okazją, żeby temu sercu się przysłuchać. Na co dzień nie myślimy o tym, że serce w nas bije i pompuje krew, tak, jak i my na co dzień może nie zawsze myślimy o RPSK. Dzisiaj przykładamy do tego serca ucho i słyszymy, jak bije i nas kocha. Bardzo potrzebujemy "napompowanych" księży, czyli mających wielu przyjaciół, którzy o nich pamiętają i którzy wspierają ich modlitwą. Chodzi więc o księży "napompowanych" łaską Bożą, przetoczoną dzięki modlitwie RPSK.
- Trzeba modlić się za księży, bo oni są nam bardzo potrzebni nie tylko po to, żeby rozgrzeszyć czy udzielić Komunii św., ale także po to, aby nas wspomagać w codzienności. Zdarzają się sytuacje, które trudno jest udźwignąć, pojawia się konflikt sumienia, trudno sobie z czymś poradzić. Czytanie Pisma Świętego nie zawsze wystarczy. Po to jest kapłan, żeby było z kim porozmawiać. Potrzebny jest mi ktoś, kto jest duchowo wyżej ode mnie - mówi Tomasz Urbański z Barzowic, który przyjechał na spotkanie, aby formalnie przystąpić do RPSK. - Trzeba też modlić się o nowe powołania. Pamiętam czasy, kiedy studiował tutaj mój szwagier. Było tu grubo ponad 100 kleryków. Teraz jest garstka.
Klerycy dzielili się opłatkiem z członkami RPSK ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Podobnym spostrzeżeniem dzieli się Gertruda Kosik z parafii mariackiej w Słupsku: - Rzeczywiście, trzeba modlić się o nowych kapłanów, żeby nigdy nam ich nie zabrakło. Niestety, teraz jest ich mniej niż kiedyś. Choćby w naszej parafii kilka lat temu też było więcej księży.
Okazuje się, że modlitwa za kapłanów przynosi konkretne owoce. Danuta Tomaszewska wspomina jednego z księży, za którego podjęła specjalną modlitwę w momencie, kiedy znajdował się w kryzysie: - Myślał nawet o porzuceniu sutanny. Bardzo dużo modliłam się za niego. Ofiarowałam wiele Mszy świętych. Dzisiaj jest proboszczem i dobrym księdzem.
Podczas spotkania w seminarium członkowie RPSK podzielili się z klerykami opłatkiem. Zostali też podjęci obiadem. Ze swojej strony pamiętali nie tylko o duchowym wymiarze przyjaźni z seminarium. Niektórzy uczestnicy spotkania przywieźli ze sobą ciasta. Na co dzień wielu członków RPSK również pamięta o wsparciu materialnym kleryków, wpłacając ofiary na rzecz seminarium.
Uczestnicy spotkania obejrzeli także jasełka przygotowane przez kleryków. Wizytę zakończyło wspólne kolędowanie.
Rodzinę Przyjaciół Seminarium Koszalińskiego powołał bp Czesław Domin w roku 1993.