Kolejny świadek i biegli zeznawali dzisiaj przed Sądem Okręgowym w Koszalinie w sprawie o odszkodowanie, jakiego od diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej domaga się ofiara molestowania seksualnego, którego dopuścił się były ksiądz.
Powód, Marcin K., jako 12-latek był molestowany przez proboszcza w Kołobrzegu. Pozwał kurię, bo - jego zdaniem - wiedziała o zachowaniu proboszcza, jednak nie reagowała. Marcin K. domaga się 200 tys. zł od kurii, kołobrzeskiej parafii pw. św. Wojciecha oraz jej byłego proboszcza Zbigniewa R. Oczekuje również przeprosin za wyrządzoną szkodę na łamach ogólnopolskich tygodników.
Dzisiaj przed koszalińskim sądem w tej sprawie zeznawała emerytowana dyrektor szkoły podstawowej, do której uczęszczał powód. Kobieta przyznała, że była uczestnikiem rozmowy, którą z Marcinem K. i jego matką przeprowadziła pedagog szkolna zaniepokojona jego nieobecnością na jednej z lekcji.
Potwierdziła, że Marcin K. tłumaczył swoją nieobecność spotkaniem na cmentarzu z księdzem, nie jest jednak w stanie przypomnieć sobie, czy podczas tej rozmowy poruszony został wątek molestowania seksualnego, do którego miało dojść. Zaznaczyła jednak, że możliwe jest, że „coś musiało wzbudzić jej niepokój”. Jak wyjaśniła nie podjęła żadnych dalszych czynności związanych z poinformowaniem odpowiednich organów o popełnieniu przestępstwa, bo nie przypomina sobie, by miała ku temu przesłanki, tym bardziej, że matka ucznia powiedziała „żeby cała sprawą "nie zawracać sobie głowy”. - Z perspektywy czasu myślę jednak, że może należało postąpić inaczej - dodała pytana o to świadek.
W tej sprawie wypowiadali się dzisiaj również biegli: psycholog i psychiatra seksuolog, ale ze względu na dobra osobiste powoda, sąd wyłączył jawność ich zeznań.
Ze względu na nie stawienie się do sądu dwóch pozostałych świadków, po raz drugi przełożone zostało także składanie zeznań przez bp Edwarda Dajaczka jako jednej stron. Przed sądem odtworzono jedynie fragment nagranej przez Marcina K. z ukrycia rozmowy z ordynariuszem diecezji, w której hierarcha podkreśla, że do czasu poinformowania o sprawie przez samego poszkodowanego nie miał żadnej wiedzy na temat czynów pedofilskich, do których miałby się dopuszczać Zbigniew R.
Marcin K. oficjalnie poinformował kurię w Koszalinie o przypadkach molestowania przez ks. Zbigniewa R. w grudniu 2009 r. Wcześniej, bo już w czerwcu 2008 r. biskup koszalińsko-kołobrzeski odwołał ks. Zbigniewa R. z funkcji proboszcza z powodu jawnych zachowań homoseksualnych, a w grudniu 2009 r. nałożył na niego suspensę. W listopadzie 2010 r. odpowiednie pismo w jego sprawie kuria koszalińsko-kołobrzeska wysłała do Stolicy Apostolskiej. W styczniu 2014 roku Zbigniew R. decyzją Watykanu został przeniesiony do stanu świeckiego, co oznacza, że nie jest on już duchownym.
Jak podkreśla mec. Krzysztof Wyrwa, pełnomocnik parafii i diecezji, nie ma podstaw do przenoszenia odpowiedzialności za popełnione przez Zbigniewa R. czyny na diecezję czy parafię a tym samym dochodzenia roszczeń majątkowych. Tym bardziej, że bp Edward Dajczak w momencie pozyskania wiedzy na temat czynów, jakich sprawca dopuścił się na Marcinie K. podjął natychmiastowe działania. Biskup zadeklarował także pomoc w sfinansowaniu terapii, co na zaprezentowanym dzisiaj w sądzie nagraniu wielokrotnie było podkreślane.
- Biskup podkreślał, że jest gotowy ponieść koszty terapii. Sam wystąpił z tą propozycją, deklarując nawet, że pokryje je z własnej kieszeni. Ale chodzi o gest chrześcijańskiej pomocy, a nie uznanie odpowiedzialności parafii i diecezji - zaznacza mec. Wyrwa odnosząc się zarazem do propozycji sądu skierowanej do stron w sprawie rozważenia możliwości ugody.