Maturzyści zawitali na Jasna Górę. Usłyszeli o mocy Boga
Autokary pełne 1000 maturzystów po 8 rano dotarły na Jasną Górę.
- Najwięcej młodzieży przybyło z dużych miast diecezji: z Koszalina, Słupska, Piły, Kołobrzegu. Ale są też uczniowie z mniejszych ośrodków - ze Sławna, Białego Boru, Krzyża Wielkopolskiego - wylicza ks. Andrzej Zaniewski, Diecezjalny Duszpasterz Młodzieży. - To bardzo nas cieszy.
Jak co roku spotkanie jasnogórskie to nie tylko, tak ważna dla maturzystów, modlitwa przygotowująca do egzaminu dojrzałości, ale to także formacja duchowa. - Chcemy powiedzieć młodym o ich życiowej drodze, o wyborze swojej przyszłości. To się wiąże z wyborem kierunku studiów, jak również powołania, czyli wypełniania Bożej woli w swoim życiowym zaangażowaniu. Ta pielgrzymka ma pomóc im nie tylko zdać dobrze maturę, ale też rozpoznać, co mają robić po niej - powiedział ks. Zaniewski.
Spotkanie rozpoczęło się w sali Kordeckiego zawiązaniem wspólnoty - modlitwą uwielbienia animowaną przez Diecezjalną Diakonię Muzyczną pod kierownictwem ks.. Arkadiusza Oslisloka. Następnie bp Edward Dajczak skierował do młodzieży słowo wprowadzające w jasnogórskie przeżycia.
Gościem specjalnym spotkania był Leszek Dokowicz, reżyser i operator filmowy, który ze świata muzyki satanistycznej nawrócił się do Boga. Wygłosił konferencję „Autostrada do dojrzałości”.
Na początku przedstawił młodym mechanizmy odchodzenia od Boga. Opowiedział własną historię, która, zanim stała się historią nawrócenia, była najpierw wejściem w grzech. Jako dojrzały człowiek, pracujący w zagranicznej telewizji, wpadł w ruch techno. Wtedy poznał Petera, jednego z ideologów ruchu, który postanowił przekazać mu dzieło swojego życia. Dokowicz wyjaśniał jak ruch, który początkowo zachwycił go nie tylko technicznymi możliwościami muzyki, ale też wyznawanymi wartościami takimi jak: braterstwo, pokój, wspólne działanie, stawał się w jego oczach coraz bardziej mroczny - plakaty i koszulki zawierały coraz więcej symboli śmierci, muzyka dochodziła do 160 uderzeń na minutę, czyli granic tego, co człowiek może usłyszeć, w przekazie wszechobecna była agresja, a w krwiobiegu odbiorców - amfetamina. Wchodząc głębiej, zobaczył, że chodzi nie tylko o muzykę, że liderzy ruchu manipulują ludźmi, miłośnikami techno. - W pewnym momencie zrozumiałem, że działacze ruchu techno to sataniści, którzy prowadzą młodzież na zatracenie. Zrozumiałem, że jestem jednym z nich i że wszystko stoi przede mną otworem – relacjonuje Dokowicz. Potem przyszła mu myśl: „ale za to wszystko zapłacisz piekłem”. Przeraził się, że przegrał całe swoje życie.
- Wtedy, nie wiedząc w zasadzie, co robię, w fali rozhukanej muzyki i świateł, gdzie wszystko było na najwyższym poziomie energetycznym, upadłem na kolana i zacząłem wołać: Ojcze nasz! - wspominał. - Gdy wypowiedziałem pierwsze słowa modlitwy, zobaczyłem białą postać Michała Archanioła z mieczem w ręku. Zadał mi trzy pytania: Czy wierzysz w Boga? Czy zaprzeczasz szatanowi? Czy chcesz z nim walczyć? Na wszystkie odpowiedziałem „tak”. Kiedy wstałem z kolan byłem wierzącym człowiekiem.
Na młodych, choć zmęczonych całonocną podróżą, świadectwo Leszka Dokowicza zrobiło duże wrażenie. Stało się okazją do dobrej refleksji przed sakramentem spowiedzi, który był kolejnym punktem jasnogórskiego spotkania.
Kolejna część relacji wkrótce.