Święta po drugiej stronie świata

Po drugiej stronie świata radość ze Zmartwychwstania Pańskiego jest taka sama, jak w Polsce, ale świętowanie nieco się różni od tego, które przeżywamy w polskim Kościele. O tym, jak wygląda Wielki Tydzień w Boliwii opowiada ks. Jacek Dziadosz.

- W Huari zaczęliśmy o godz. 18, skończyliśmy o godz. 21. W Challapacie zaś Drogi Krzyżowe rozpoczęły się o godz. 15 a skończyły… o 20 – przyznaje.

W parafii ks. Jacka nieco różni się także wielkopiątkowa adoracja. Wierni całowali nie Krzyż, ale figurę Jezusa Cierpiącego z ranami na ciele. Tę samą, którą nieśli w szklanej trumnie w procesji.

Wielka Sobota nie kojarzy się tutaj z koszyczkiem. Nie ma przedpołudniowego zwyczaju święcenia pokarmów jest za to kolejna procesja. Wczesnym rankiem kobiety wychodzą na ulicę z figurą Matki Bożej Bolesnej.

- To wyraz jedności kobiecych serc, które towarzyszą cierpiącej Matce do grobu Jej Syna – mówi ks. Jacek.

Wieczorem, celebrację Wigilii Paschalnej rozpoczyna rozpalenie wielkiego ogniska.

- Jest naprawdę duże, bo ludzie przynoszą do niego swoje leńas czyli chrust. Symbolizuje on grzechy spalane w ognisku. Kiedy wrzuci się je do ognia można zacząć nowe życie. To swego rodzaju pomieszanie symboliki andyjskiej z symboliką nocy paschalnej – wyjaśnia.

Świętowanie kończy Niedziela Zmartwychwstania i poranna procesja rezurekcyjna.

Boliwijczycy świętują krócej niż my – poniedziałek to już zupełnie normalny dzień. Zresztą, jak relacjonuje ks. Jacek, atmosferę wielkiego święta odczuwa się tu znacznie słabiej niż w Polsce.

Święta po drugiej stronie świata   Wielobarwne procesje wychodzą na ulicę nie tylko podczas Rezurekcji. Niedziela Palmowa i Wielki Piątek to także dni, podczas których wierni wychodza na ulicę ks. Jacek Dziadosz - Owszem, ludzie przychodzą bardzo licznie do kościołów, ale w tym czasie toczy się normalne życie. Poza Wielkim Piątkiem, który jest dnie wolnym od pracy ludzie handlują, jada w pole na żniwa, a w Huari na przykład zaczyna się feria, czyli wielki doroczny rynek. Gdyby nie kalendarz, to ulice i krzątanina ludzi wokół swoich biznesów. W tym roku życzyłem wszystkim, by odkryli Życie w życiu codziennym. Tak, jak dawaliśmy świadectwo wiary w procesjach pośród straganów cotygodniowego targu - mówi misjonarz.

 

 

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..