Mszą św. w kościele pw. Chrystusa Króla w Suliszewie k. Drawska Pomorskiego miłośnicy motocykli rozpoczęli nowy sezon.
Wokół świątyni zaparkowało ponad 130 maszyn. Wśród nich można było zobaczyć choppery, cruisery czy ścigacze różnych marek.
Wśród właścicieli byli także księża z klubu motocyklowego "God's Guards". - To specjalny klub dla księży. W diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej jest nas 7, a w całej Polsce ponad 100 - mówi ks. Piotr Liwiński, wikariusz z parafii pw. św. Stanisława Kostki w Pile. Na co dzień porusza się hondą nt 700v.
- U mnie w domu wszyscy mają prawo jazdy na motor, mama też, więc może łatwiej mi było zarazić się tą pasją. Osobiście nie przepadam za wyścigami. Dla mnie najpiękniejszą rzeczą w tej pasji jest turystyka motocyklowa, czyli przemierzanie kilometrów w bezpośrednim kontakcie z przyrodą - stwierdza ks. Adam Fulara z Koszalina, szczęśliwy posiadacz białego triumpha.
Mszy św. w kościele w Suliszewie przewodniczył ks. Dariusz Kwaśny, również motocyklista. Oprócz ks. Fulary i ks. Liwińskiego Eucharystię koncelebrowali ks. Dariusz Mazepa, proboszcz w Cieszeniewie, ks. Tomasz Żmich, salezjanin z Trzcińca, a także ks. Bartosz Adamiak z pobliskiego Łobza, który należy już do archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej. Wszyscy ci kapłani to motocyklowi zapaleńcy.
Msza św. dla motocyklistów ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Przed ołtarzem oprócz sporej liczby kasków stanęła także maszyna księdza proboszcza, czyli suzuki gsx 1250fa. - To jest motocykl, który rozwija prędkość maksymalną do 200 km/h. Przyspiesza od 0 do 100 km/h w 3 sekundy - opisuje ks. Kwaśny, dodając, że w tej pasji nie chodzi jednak o szaleństwo.
- Jeżdżenie na motorze daje możliwość ciekawego przeżywania czasu, szczególnie podczas wakacji. Można usiąść na motorze i poczuć pęd powietrza, co w samochodzie nie jest możliwe. Można na zlotach spotkać ciekawych ludzi, którzy też potrzebują normalnie porozmawiać z księdzem. Jak zobaczą motocyklistę w koloratce, to są zdziwieni, zaczynają zupełnie inaczej rozmawiać. Jest to też forma posługi - podkreśla proboszcz z Suliszewa.
Jak przyznaje, zdarza mu się używać motocykla także w pracy duszpasterskiej w swojej parafii. - Czasami jadę motorem na filię. Ludzie na początku nieco się dziwili, ale już się przyzwyczaili do księdza motocyklisty - dodaje z uśmiechem.
Podczas Eucharystii motocykliści modlili się m.in. za ofiary wypadków, a także o bezpieczeństwo na drogach.
- Jest to sposób na życie. Kiedy się jedzie, czuje się niesamowitą wolność, przestrzeń, zapach powietrza, wiatr. Nie preferuję dużych prędkości. Są tacy, którzy szaleją, podobnie jak wśród kierowców samochodów. Potrzeba jednak rozsądku - przestrzega Eugeniusz Nowacki ze Złocieńca, pomysłodawca sobotniego wydarzenia w Suliszewie. - Dlatego właśnie postanowiliśmy rozpocząć sezon od Mszy św. Do bezpieczeństwa potrzeba zdrowego rozsądku, ale opieka Boża też się przyda - dodaje Stanisław Krasoń z Czaplinka.
Jak przyznają miłośnicy jednośladów, w tej pasji jest coś, co trudno do końca opisać. - Po prostu mógłbym słuchać warkotu silnika 24 godziny na dobę - przyznaje z uśmiechem Krzysztof z Pyrzyc. - Kiedy wsiadam na motor, wstępuje we mnie inny duch. Można się odstresować, żeby nie powiedzieć... odlecieć - dodaje jego kolega Zbigniew.
Dla wielu ich motory to coś więcej niż jeżdżące maszyny. - Mam yamahę drag stara 650. Ma już swoje lata, ale na pewno jej nie zmienię. Dlaczego? Człowiek się przyzwyczaja, jak kiedyś jeździec do konia (śmiech). To jest co prawda koń mechaniczny, ale się go lubi, czyści, dogląda. Dbam o niego, konserwuję, w miarę możliwości naprawiam - przyznaje Eugeniusz Nowacki.
Na zakończenie Mszy św. uczestnicy spotkania wręczyli proboszczowi świecznik wykonany z motocyklowych łańcuchów. Ks. Dariusz Kwaśny pobłogosławił motocykle zaparkowane wokół kościoła. Po Eucharystii burmistrz Drawska Zbigniew Ptak zaprosił wszystkich uczestników zlotu na poczęstunek do sali gminnej.
Po posiłku ponad 130 maszyn ruszyło kawalkadą w stronę Drawska Pomorskiego. Niesamowity huk silników robił wrażenie na mieszkańcach Suliszewa, którzy przyszli obejrzeć lśniące w słońcu cacka. Charakterystyczny zapach mieszanki paliwowej czuć było wokół kościoła jeszcze przez jakiś czas po odjeździe ostatniego motocykla.
Uczestnicy zlotu przejechali ulicami miasta, wzbudzając u niektórych popłoch, u innych zachwyt. Następnie udali się w kierunku Złocieńca, gdzie impreza zakończyła się ogniskiem.