Uczniowie Gimnazjum i Liceum Prywatnego w Szczecinku wystawili spektakl pt. "Pana Tadeusza wypadki miłosne”.
Spektakl miał miejsce w kinie "Wolność", którego scena czwartkowego wieczoru zamieniła się w teatralną. Scenariusz - w oparciu o dzieło Adama Mickiewicza - napisała oraz reżyserowała sztukę Mariola Kowalczyk, szkolna polonistka. To z jej inicjatywy działające od 13 lat kółko teatralne, skupiające uczniów zarówno liceum jak i gimnazjum, corocznie przygotowuje premierę sceniczną, czerpiąc z klasyki literatury.
Przedstawienie było przedsięwzięciem charytatywnym - w holu kina uczniowie zbierali do puszek datki na rzecz szczecineckiego Hospicjum im św. Franciszka. Pomoc ludziom chorym była główną motywacją trupy teatralnej, by całoroczna praca miała głębszy sens niż przyjemność wspólnych prób i występu. - Cieszę się, że nasi nauczyciele potrafią tak mobilizować uczniów, wydobywać z nich talenty i nakłonić do tak trudnej sztuki - powiedział po spektaklu dyrektor szkoły Szymon Cieślar. - Klasyka to przecież nie jest to samo co kabarety, gdzie czasem wystarczy zakpić, powiedzieć brzydkie słowo, by wywołać reakcję publiczności. Nasi uczniowie mówili na scenie językiem staropolskim, choć to niemodne, niepopularne. Są amatorami, a zrobili to z klasą. Myślę, że skorzystali ze swojej pracy także w inny sposób - że uwrażliwiła ich na to, co jest ważne społecznie.
Dyrektor przyznał, że taka aktywność uczniów i nauczycieli wprowadza do życia szkolnego trochę zamieszania. - Przeorganizowuje wszystko, niemal wywraca do góry nogami - śmieje się. - Ale nie chodzi tylko o to, że przenosimy się na kilka dni do sali kinowej. Raczej, że tym po prostu żyjemy. I nie tylko aktorzy. Żeby nasze przedsięwzięcie przyniosło zamierzony efekt, potrzebna była praca wielu osób: dźwiękowców, operatorów światła, logistyków, krawców, kierowców, a także rodziców, którzy przygotowali ciasta.
Ciasta rzeczywiście się przydały po zakończeniu spektaklu, bo licznie przybyła tego wieczoru do kina "Wolność" publiczność uległa atmosferze biesiady soplicowego dworku i nie miała ochoty wracać do domu. Długo rozmawiano, chwalono wykonawców i żałowano, że sztuka „Pana Tadeusza wypadki miłosne” będzie wystawiona tylko raz. - Szkoda, że to przedsięwzięcie jednorazowe. Ale brak szerszego zainteresowania, by spektakl można było powtórzyć - powiedział dyrektor Cieślar. Jednak nie żałuje, że tyle pracy miało jednokrotne zastosowanie. - Szkoła nie jest tylko po to, by uczyć. Jesteśmy także po to, by wychowywać. Rozumiemy to jako wprowadzanie młodych w świat, ale też jako kindersztubę, codzienne zachowanie wobec siebie, kulturę, szacunek.
Dyrektor nie oczekuje, że przygoda z piękną polszczyzną, która zapadła uczniom w pamięć po kilku miesiącach powtarzania rymów trzynastozgłoskowca przełoży się na to, że będą odtąd mówić po staropolsku. - Zależy nam, by kształtowali umiejętność mówienia pięknym polskim językiem. Ale już słyszymy, że ich polszczyzna jest piękna - chwali swoich uczniów dyrektor.