Rok temu udzielał im I Komunii Świętej, kilka miesięcy później został bestialsko napadnięty i pobity. Dzieci z Barwic razem z mami przyjechały do szpitala, żeby podziękować ks. Krzysztofowi i zapewnić, że nie zapomniały.
Do białogardzkiego Centrum Rehabilitacji przywieźli ze sobą zdjęcia z ubiegłorocznej uroczystości i orchideę – taką, jak lubi ich były proboszcz oraz białe róże. No i zaśpiewali ks. Krzysztofowi piosenkę. Jak mówią – tyle mogą zrobić dla księdza, o którym cały czas pamiętają.
W listopadzie ubiegłego roku barwicką wspólnotą wstrząsnęła wiadomość o brutalnym napadzie na ks. Krzysztofa Ziemnickiego. O życie dotkliwie pobitego kapłana walczyli lekarze z koszalińskiego Szpitala Wojewódzkiego. Teraz ks. Krzysztof przebywa w Zakładzie Pielęgnacyjno-Opiekuńczym w Białogardzie. Obrażenia głowy, które zadali napastnicy były bardzo rozległe. Ze zrozumiałych względów opiekujący się nim lekarze nie podają szczegółów dotyczących stanu zdrowia księdza, ale przyznają, że jest on ciężki.
– Nie zagrażający życiu, wymagający pielęgnacji, opieki i elementów rehabilitacji – dodaje lek. Jacek Wojcikiewicz, dyrektor medyczny Regionalnego Centrum Medycznego w Białogardzie.
O swoim byłym proboszczu nie zapomnieli parafianie z Barwic. Do oddalonego od Barwic o 50 km Białogardu przyjeżdżają regularnie.
- Odwiedzamy księdza z koleżanką, czytamy mu, bo to dodatkowy bodziec, którego tak potrzebuje w tym stanie, no i po prostu jesteśmy – mówi Katarzyna Silistrowska, mama Martynki, którą w ubiegłym roku ks. Krzysztof przygotowywał do I Komunii Świętej.
Starają się także pomagać materialnie w opiece nad kapłanem, zbierając pieniądze wśród barwiczan.
- Przez 16 lat, które był z nami w Barwicach właśnie tego nas nauczył. On zawsze miał czas dla nas, dla naszych dzieci, każdy mógł zwrócić się do niego z prośbą o pomoc. My tylko odwdzięczamy się sercem za sercem, tak jak możemy – wyjaśnia Joanna Gujska.
- Ksiądz Krzysztof przygotowywał mnie do bierzmowania, potem chrzcił moje dzieci, przez 16 lat spotykaliśmy się przecież codziennie wiec nie możemy przechodzić nad tym, co się stało do porządku dziennego. Cieszą nas nawet te najdrobniejsze oznaki tego, że nas słyszy, że – wierzymy w to – rozpoznaje nasze głosy. Każde mrugnięcie, każde spojrzenie na nas, łza, zmiana wyrazu twarzy – bardzo to przeżywamy – dodaje pani Kasia.