Choć to środek wakacji, każdy dzień spędzony na niej przynosi wiele ciekawych lekcji. Trudno o lepszą szkołę życia duchowego i po prostu ludzkiego, niż piesza pielgrzymka do Częstochowy.
Jogging, nordic walking, łomżing. Jest wiele sposobów na spędzanie czasu latem. Niektórzy jednak preferują pielgrzyming, czyli taki bardzo specyficzny Boży spacering. Energiczny krok, uśmiech od ucha do ucha, niezrozumiała dla niewtajemniczonych gotowość do zaśpiewania po raz dziesiąty w ciągu dnia tej samej piosenki. Ciągle się gdzieś rozgląda, przeważnie z dwóch powodów: jak by tu komuś pomóc albo gdzie by tu coś zjeść. Oto pobieżna charakterystyka osobnika zwanego pielgrzymem, któremu dni mijają od „Zdrowaś, Maryjo” do „Lewa wolna!”. Niektórzy mówią nawet o jednostce chorobowej zwanej „pelegrinoza nawracająca”. – Objawia się tym, że jak raz się pójdzie, nie można przestać chodzić – mówi ks. Piotr Kozłowski, kwatermistrz, który w tym roku pójdzie już po raz 16. Poza tym pielgrzymkowa „choroba” jest niebezpieczna z jeszcze innych przyczyn: powoduje ciężkie uszkodzenia egoizmu i drastycznie obniża poziom przekonania o własnej wielkości. Leczenie niewskazane.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.