70 lat temu, czyli 17 czerwca 1945 roku w koszalińskiej katedrze wydarzyło się coś niezwykłego.
Drogi Opatrzności są niezbadane, czego przykładem jest wydarzenie sprzed 70 lat w koszalińskim kościele mariackim, czyli dzisiejszej katedrze.
Przybyły z Gniezna franciszkanin, o. Nikodem Szałankiewicz, 17 czerwca odprawił w świątyni Mszę św., która była nie tylko pierwszą Eucharystią po zakończeniu wojny. Tamtego dnia katolicki ksiądz sprawował w tym kościele Mszę św. po raz pierwszy od ponad 400 lat.
Reformacja zagościła w Koszalinie na dobre w latach 30-tych XVI wieku. W słynnej "Kronice Wendlanda" spisywanej 200 lat po tamtych wydarzeniach można znaleźć następującą konstatację: "Obecnie mieszkańcy przy wyznaniu augsburskim pozostają, przy czym jest też paru wyznania reformowanego, zaś niewielu, zdaje się 3 czy 4, w religii katolickiej trwa. Bogu niech będą dzięki, że od 200 lat religia protestancka do teraz panującą pozostaje".
Stało się jednak inaczej, i to - paradoksalnie - dzięki decyzji Stalina, Churchilla i Roosevelta.
Przejmowanie katedry przez protestantów w roku 1534 nie obyło się bez zamieszek. O zdarzeniu z udziałem pewnego mieszkańca miasta, który przy pomocy kaczki, próbował przerwać kazanie protestanckiego duchownego, piszemy w papierowym wydaniu "Gościa Niedzielnego", które ukaże się 28 czerwca.
W koszalińskiej katedrze do dzisiaj pozostaje pewien osobliwy ślad burzliwej historii tego miejsca - witraże z początku XX wieku. Na jednym z nich widnieje Marcin Luter, a po przeciwnej stronie Filip Melanchton. Z pewnością niewiele jest takich kościołów, a tym bardziej katedr, nie tylko w Polsce.