Uroczystą galą otwarto 34. Koszaliński Festiwal Debiutów Filmowych.
Tegoroczna bitwa o Jantary nie rozpocznie się we wtorek wraz z pokazem pierwszego z 69 filmów konkursowych. Bitwa ta rozpoczęła się już dawno, w wyobraźni twórców filmów - młodych, krytycznych, nierzadko zbuntowanych wobec rzeczywistości. To debiutanci, w większości polscy, reżyserzy, scenarzyści, dźwiękowcy, operatorzy kamer, aktorzy, którzy zamiast się na rzeczywistość obrażać, opisują ją i z nią dyskutują. Jak? Do zobaczenia w kinie. Pokaz filmów potrwa do soboty. Wstęp na wszystkie konkursowe filmy jest bezpłatny.
Przed rozpoczęciem gali przedstawiono "duże" i "małe" jury konkursowe. Zarówno jurorzy konkursu pełnometrażowego jak i krótkich form filmowych zapewniali, że oczekują od debiutów nie tyle perfekcji wykonania, co dobrego kina.
- Przyjechałem tutaj, żeby oglądać i oceniać dobre filmy - powiedział Wojciech Kuczok, pisarz i scenarzysta, autor m.in. powieści "Gnój" - Nie wydaje mi się, żeby wobec debiutujących artystów potrzebna była taryfa ulgowa. Było w historii polskiego kina wiele debiutów, które potem okazywały się najlepszymi filmami swoich twórców.
Operator filmowy i telewizyjny Arkadiusz Tomiak nie upiera się, że dopuszczeniem filmu na ekran jest perfekcyjny warsztat. - Często doświadczenie zawodowe nie ma wiele wspólnego z końcowym efektem. Bo i bez doświadczenia można zrobić film bardzo mocny, spontaniczny. Trudniej jest zrobić drugi dobry film.
Reżyser i scenarzysta Filip Marczewski nie po raz pierwszy jest jurorem w konkursie filmowym. - Czasami tak jest, że się ogląda ileś filmów i… - zawiesza głos w rozczarowaniu. - Ale czeka się na ten dobry, taki, który poruszy.