Poranną Mszą św. pielgrzymi z okolic Słupska i Koszalina rozpoczęli rowerowe pielgrzymowanie na Jasną Górę.
Grupy składające się z mieszkańców północnej części diecezji wyjechały ze swoich miast i spotkają się wieczorem w Szczecinku, skąd jutro ruszą dalej - do Wałcza. To pierwsza część trasy, prowadząca z różnych stron naszej diecezji do sanktuarium w Skrzatuszu. Stąd już wszyscy będą pielgrzymować wspólnie, z tym ze nie jako jeden peleton, lecz zorganizowane, najwyżej 15-osobowe grupy. Będzie ich niemało, bowiem na pielgrzymkę zapisało się ponad 250 osób.
- Cieszę się, że 6. już Diecezjalna Pielgrzymka na Jasną Górę, ma swoją tradycję i zebranie chętnych nie jest problemem - powiedział kierownik wyprawy ks. Tomasz Roda, który powiódł grupę koszalińską w stronę Tychowa. - W świecie, który nas zasmuca i wręcz frustruje, bo nieustannie liczy, kalkuluje, ocenia, kto się nadaje, a kto nie, chcemy przez pielgrzymkę powrócić do prawdy, że Bóg nas kocha, interesuje się nami.
Andrzej Jeżewski z Koszalina od 30 lat na co dzień jeździ na rowerze. Ceni sobie pielgrzymkowego ducha - bycie razem z innymi ludźmi, pomaganie sobie, braterską atmosferę. W podjęciu trudu pielgrzymowania nie chodzi mu tyle o sposób na wakacje, co powiezienie intencji przed jasnogórski tron Maryi. - Modlę się o jedność w rodzinie, o to, byśmy wszyscy - i moje dzieci, i wnuki, żyli w zgodzie z wiarą w Boga - wyjaśnia cel wyprawy.
Piętnastolatek Mateusz Szewczak z Dobrzycy dowiedział się o pielgrzymce z internetu. Rodzice co prawda nie podjęli wyzwania i nie dołączyli do syna, ale wiedzieli, że świetnie sobie poradzi na pielgrzymkowych odcinkach, bo zrobienie jednego dnia 60 kilometrów (do Koszalina i z powrotem) to dla Mateusza normalny dystans. - Chcę spróbować jak to jest. Lubię jeździć na rowerze i lubię poznawać ludzi - powiedział nastolatek w zasadzie pewny, że to nowe doświadczenie mu się spodoba.
Pani Maria Libuszewka z Koszalina ma dużo więcej lat niż Mateusz, ale nie mniej sił, by pokonać kilkusetkilometrową trasę. - Na pewno nie "wymięknę" - zapewnia - zresztą jadę już trzeci raz do Częstochowy, więc oceniam, że i teraz dam sobie radę. Przez tydzień trenowałam wyjazdy na dłuższe dystanse, rundy wokół Koszalina - mówi dziarskim tonem i dodaje: - Przekonałam się, jak bardzo mnie to odstresowuje, nastawia do życia bardziej duchowo. To mój sposób, by być z Bogiem.