Wojna? Nie.

To ich pasja. Miłośnicy sprzętu wojskowego najpierw go kupują. Potem reperują. A potem przyjeżdżają nim do Darłowa.

Wjeżdżają na teren „patelni”, przypominającej mały poligon. Jest upał.Spod kół wojskowych wozów wysoko wznosi się kurz. Odnajdują właściwą flagę – bo jeśli są z Kaszub, Poznania lub Zabrza, będą chcieli obozować w sąsiedztwie swoich. Rozbijają obóz, osłaniają go siatką maskującą. Jeśli mają w nadmiarze tupetu, to ściągną na swoją posesję przenośną toaletę (ale to niedozwolone). Obiad zjedzą na jednym z wielu stoisk, okupowanych przez kramarzy różnych narodowości, bo zlot militarny to już od lat duża komercyjna impreza. Ale raczej rozpalą ognisko i usmażą kiełbasę. Prawdopodobnie zrobią jedno i drugie, bo imprezowanie nie kończy się przed wczesnym przecież w początkach lipca świtem. Ognisko zresztą służy głównie do śpiewania, bo bez niego piosenki wojskowe, szanty, biesiadne i ostatecznie co kto umie, jakoś nie idą.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..