Ponad 30 tysięcy osób wzięło udział w Festiwalu Sztucznych Ogni, najstarszej tego typu imprezie w Polsce, podczas której najlepsze firmy pirotechniczne prezentują profesjonalne spektakle światła i dźwięku.
Na zorganizowane już po raz 14. nadmorskie święto fajerwerków fani wystrzałowych wrażeń ściągnęli z całej Polski. Tegoroczna edycja Festiwalu odbyła się w zmienionej formule - pierwszego dnia turyści mogli podziwiać niezwykle widowiskowy pokaz laserowy.
- Na ustecki festiwal przyjeżdżamy już od kilku lat - mówi pani Beata z Wrocławia. - Widzieliśmy już wiele pokazów sztucznych ogni, ale te w Ustce są najpiękniejsze.
Choć jeden pokaz trwa około 8 minut, przygotowania do niego zajmują nawet kilka tygodni. - Najważniejsza jest koncepcja i odpowiedni dobór podkładu muzycznego - tłumaczy Mirosław Kwiatek, właściciel firmy pirotechnicznej Triplex. - Samo rozłożenie ładunków i spięcie ich kabelkami zajmuje cały dzień.
Na zachodnim falochronie pirotechnicy zamontowali kilka ton materiałów. Spece od wybuchów mają nawet swoje określenia: "płacząca wierzba" to wzbudzający największy aplauz publiczności ognisty, opadający wolno złoty deszcz, zaś "tort" to nic innego, jak wielostrzałowa bateria. - Kiedy wszystko jest już przygotowane, ognie odpala się za pomocą laptopa. Resztą steruje specjalny program – wyjaśniają pirotechnicy.
Tegoroczni uczestnicy Festiwalu dali przysłowiowego ognia. Niepowtarzalne efekty na niebie, doskonale zsynchronizowane z muzyką, rzuciły na kolana kilkudziesięciotysięczną publiczność. - Takiego ładunku emocji nie doświadczy się nigdzie indziej - cieszyli się zebrani w porcie turyści.