Co wy bierzecie?! – pytali z przekąsem niektórzy. – Jezusa! – odpowiadali zgodnie ewangelizatorzy, którzy przez trzy dni tańczyli i śpiewali dla Boga w Kołobrzegu.
Jedni przechodzili na drugą stronę ulicy, inni, mijając dmuchany kościół i scenę, przystawali na chwilę rozmowy i prosili o modlitwę. Także posługujący na Przystani z Jezusem kapłani mieli ręce pełne roboty.
- To były pracowite, ale przede wszystkim niesamowite trzy dni. Niesamowite, bo Bóg, który tu działał jest niesamowity. I każdy napotkany człowiek też – mówi Zuzanna Zuzelska, koordynatorka akcji ewangelizacyjnej. – Kiedy patrzymy na to, jak Bóg przemienia ludzi, nie ma mowy o zmęczeniu. Łzy, wzruszenie, niesamowite otwarcie i namacalne działanie Boga – dodaje.
Od piątku na jednej z kołobrzeskich ulic 160 ewangelizatorów z całej Polski głosiło Dobrą Nowinę mieszkańcom i wypoczywającym tu turystom. Także tym, którzy – mijając stanowisko Przystani z Jezusem – udawali się do amfiteatru na największy w Polsce festiwal muzyki elektronicznej.
- Kilka lat temu sama tam tańczyłam w strefie VIP. I powiem wam, że te samochody, te ciuchy, pieniądze, alkohol, to jest nic nie warte. Dzisiaj też tańczę, ale dla Jezusa, bo On mnie kocha! – mówi Asia, która przyjechała na Przystań z Rzeszowa. Jej świadectwo płynące ze sceny jest mocne i porywające.
Ewangelizatorzy przyznają, że mają świadomość toczącej się duchowej walki. Zwłaszcza w nocy, kiedy do 3 nad ranem rozmawiali z uczestnikami festiwalu.
- Ja po raz pierwszy zobaczyłam nieszczęśliwych ludzi. To, że mają wypasione samochody, ciuchy, na które nigdy w życiu nie będzie mnie stać, to nie sprawia, że stają się szczęśliwi. Widać to w ich oczach. Patrząc na te niekiedy bardzo młode dziewczyny, dziwię się, jak można podeptać swoją godność i wartość. Płacą 500 zł za bilet, ubierają się jak k… i stoją 10 godzin w kolejce. Zataczające się kobiety i mężczyźni. To jest szczęście. Albo wyrzucenie w naszym kierunku butelki z taksówki. Ale mimo wszystko do nas przychodzą i szukają pomocy – opowiada Magda Halak z Gryfic.
Jak podkreśla także do tych, którzy ledwie trzymają się na nogach jest sens iść z kerygmatem.
- Nie wiem, ile będzie pamiętać, kiedy wytrzeźwieje, ile z tego do niego w ogóle dociera. Ale to jest sprawa Pana Boga. My się modlimy, prowadzimy ich do Jezusa. Rozsyłając nas biskup Dajczak przypominał nam, że my mamy tylko zarzucać sieci, reszta to Boża tajemnica – mówi ewangelizatorka.
Także w niedzielę, ostatniego dnia akcji, nie brakowało chętnych do tego, by przyłączyć się do tańczących i śpiewających ewangelizatorów. Jedni wyciągali telefony komórkowe, inni razem z nimi skandowali imię Jezusa i Maryi.
Przystań z Jezusem to akcja, podczas której ewangelizatorzy dzielą się swoim doświadczeniem spotkania z Jezusem. Przekonują też, że Kościół nie jest wspólnotą ponuraków, ale ludzi przepełnionych Bożą radością.
- Nikogo nie nawracamy na siłę, nikogo do niczego nie zmuszamy. My się dzielimy tym, co sami mamy. I rozmawiamy – wyjaśnia ks. Rafał Jarosiewicz, szef Szkoły Nowej Ewangelizacji diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.
Powodem do rozmowy niejednokrotnie jest zdumienie: dmuchanym kościołem, rapującą zakonnicą czy tańczącym break dance diakonem.
- Nie można się nie cieszyć, kiedy się spotka Jezusa. Nic już nie jest takie samo. I o tym chcemy ludziom mówić – przekonuje Agnieszka, ewaneglizatorka z Gdańska.
Jeszcze inni zastanawiali się, skąd ludzie w czerwonych koszulkach czerpią tyle energii.
- Po ludzku to rzeczywiście było męczące, bo spaliśmy po kilka godzin, a resztę czasu byliśmy na Przystani, ale z drugiej strony, kiedy jest wśród tych ludzi, którzy być może nigdy wcześniej nie słyszeli o Bogu, który ich bezwarunkowo kocha, to zwyczajnie się wzrasta – dodaje Agnieszka.
A tak bawili się w tym roku uczestnicy Przystani z Jezusem:
Rapująca zakonnica
Przystań z Jezusem 2015
Karolina Pawłowska
Breakdance w sutannie
Przystań z Jezusem 2015
Karolina Pawłowska
Taniec na Przystani
Przystań z Jezusem 2015
Karolina Pawłowska