- Kiedy wjechali Niemcy, prowadząc te dziewczyny na sznurku, miałam wrażenie, jakbym oglądała sceny z filmu historycznego. Kiedy padły pierwsze strzały, zaczęłam naprawdę się bać - mówi mieszkanka Sianowa, która oglądała historyczną inscenizację.
W sianowskim parku, który od ubiegłego roku nosi imię Powstańców Warszawskich, z okazji rocznicy Godziny „W” pasjonaci historii przygotowali przedstawienie – lekcję historii, która ma zachęcić do poznawania bohaterskiej walki o wyzwolenie stolicy.
- Zaproponowano nam, żeby inscenizację przygotować w parku, trudno więc byłoby o odtworzenie tutaj warunków walki ulicznej, skupiliśmy się więc na działaniach Grupy Kampinos idącej na pomoc walczącym. Swoją drogą jest to grupa nieco pomijana, bo najczęściej wspomina się walki na Starym Mieście, na Woli czy Żoliborzu. A w tej dzielnicy również działo się bardzo dużo - wyjaśnia Marcin Maślanka z Grupy Rekonstrukcji Historycznej „Gryf”, scenarzysta przedstawienia.
Po uroczystościach patriotycznych, podczas których oddano hołd powstańcom, park zamienił się w scenę walki. Huk strzałów, zasłony dymne i odgrywający swoje role rekonstruktorzy padający pod kulami zrobili na widzach duże wrażenie.
- Tego się nie przeczyta w książkach, filmy historyczne mogą być dla dzieci za trudne, a ci, którzy mogliby o tym opowiedzieć, odchodzą, więc takie przedstawienia są świetnym sposobem na mówienie o ważnych kartach naszej historii - przyznaje pani Ania, która inscenizację oglądała razem z kilkuletnim synem. Przed południem odwiedzili też punkt werbunkowy, który przygotowali dla dzieci rekonstruktorzy.
- Mali powstańcy mogli przejść „przeszkolenie wojskowe”, założyć hełm, potrzymać w ręku karabin. Każdy otrzymał też reprint powstańczej legitymacji. Wśród setki młodych ludzi, którzy odwiedzili naszą dioramę, byli też młodzi Niemcy. Jestem przekonany, że tego, czego się dowiedzieli, nie nauczyliby się na żadnej tradycyjnej lekcji historii z setkami książek i tysiącami map - mówi Marcin Maślanka.
Także dla samych rekonstruktorów, zwłaszcza tych najmłodszych, udział w wydarzeniu jest nie lada przeżyciem. Bogusia Budniewska jeszcze w szkole o powstaniu się nie uczyła, ale doskonale zna jego przebieg. Dzisiaj wcieliła się w jedną z żołnierek AK schwytaną przez Niemców.
- Podczas inscenizacji wszystko inaczej się przeżywa. Kiedy padają strzały, ktoś krzyczy, ktoś rzuca się na ziemię, można to prawie poczuć na własnej skórze. Był moment, kiedy sama już nie grałam, nie musiałam niczego udawać, tylko byłam w powstaniu - opowiada młoda rekonstruktorka, wycierając ziemię z twarzy.
Wśród tych, którzy oglądali sianowską inscenizację, był także Aleksander Kaczorowski, członek powstańczego batalionu „Miłosz”. - To tylko przedstawienie, takie trochę nawet naiwne, bo przecież nie odda się tego, co my tam, w Warszawie, przechodziliśmy. Ale dobrze, że takie rzeczy są przygotowywane, bo pokazują dzisiaj ludziom chociaż trochę, jak to wyglądało - mówi mieszkający od ponad 40 lat w Sianowie bohater powstania warszawskiego. - Mnie nie opuszczało szczęście wiele razy, ale zostało tam tylu kolegów. To wszystko jest ciągle w głowie, przypomina się nawet, jak się nie chce o tym myśleć. Ja nawet nie oglądam filmów o powstaniu - przyznaje pan Aleksander, choć cieszy się, że tylu młodych ludzi obejrzało przedstawienie.
Obchody rocznicowe w Sianowie zakończyło wspólne śpiewanie powstańczych piosenek przy ognisku.