Pieśni i stroje z różnych regionów można było podziwiać podczas Festiwalu „Krajobrazy Sceny Ludowej”. Na scenie czarneńskiego amfiteatru zaprezentowało się ponad pół tysiąca artystów.
O statuetkę Piejącego Kura walczyły 33 zespoły śpiewacze i taneczne oraz kapele ludowe. Gospodarze, czyli dwa zespoły folklorystyczne z Czarnego wystąpiły poza konkursem.
Organizowany już po raz 12 festiwal tradycyjnie otworzył rozśpiewany korowód, który przeszedł ulicami miasta. Uczestnicy, którzy przyjechali z różnych regionów przywieźli ze sobą to, co maja najpiękniejszego: swoje tradycje, zwyczaje i kulturę.
- Czarne stało się swoistą stolicą folkloru. Zjeżdżają się do nas ludzie z połowy kraju, a bywa, że i z jej krańców. Gościmy także na festiwalu zespoły polonijne, które podczas wizyty w Polsce zaglądają do Czarnego – mówi Marzena Kaczmarska, dyrektor Czarneńskiego Centrum Kultury.
Jak wyjaśnia na terenie, na który powojenni mieszkańcy przywieźli z różnych stron swoje tradycje, organizowanie imprez promujących kulturę ludową ma szczególne znaczenie.
- Łatwiej jest funkcjonować w kulturze ludowej swojego rodzimego terenu i łatwiej przekazywać ją dzieciom i wnukom. To widać na pobliskich Kaszubach i Mazurach, gdzie funkcjonują zespoły trzypokoleniowe. Przekazywanie kultury odbywa się w rodzinie. My natomiast my musimy zabiegać o to, żeby te tradycje przekazywać następnym pokoleniom: nawet jeśli nie w sposób czynny, to popularyzując i promując folklor – dodaje Marzena Kaczmarska.
W spotkaniu artystów i w dobrej zabawie nie przeszkodził lejący się z nieba żar. Uczestnicy festiwalu prezentowali po dwie pieśni ze swojego regionu. Można było także usłyszeć pieśni w oryginalnym języku kaszubskim. Serca widowni szczególnie podbijali młodzi, a nawet bardzo młodzi wykonawcy, których nie zabrakło w Czarnem.
- Wianuszki, fartuszki i hafciki to już nie jest obciach. Raczej coś, w czym warto się pokazać. Kiedyś było inaczej. Kiedy tylko było można, od razu ściągaliśmy stroje, bo „wiocha”. Teraz strój to powód do dumy. Mamy sporo nowych osób, nawet takich, które dojeżdżają do nas z miasta, bo widzą, że robimy coś fajnego. Jesteśmy dumni z tego, co mamy, chcemy się tym dzielić – mówi o renesansie ludowości Monika Szczypior, która w zespole „Kaszëbskô Rodzëzna” z Linii tańczy od 7 roku życia. Ich praca przynosi efekty, bo w tym roku wywalczyli sobie pierwsze miejsce w kategorii folklorystycznych zespołów pieśni i tańca. II miejsce otrzymał zespół „Ziemia Bobolicka”, III – „Ziemia Czerska”. Wyróżniono także najmłodszych wykonawców tegorocznego festiwalu: kilkuletnich tancerzy z zespołu „Kruszynki” z Bobrowa.
Wśród zespołów śpiewaczych jurorzy za najlepsze uznali „Podlotki” z Gościna. II Miejsce przyznano „Trębaczewianom” z Trębaczowa i dwa III miejsca dla „Kaszubek” z Chwaszczyna. W kategorii kapel zdecydowano się jedynie wyróżnić zespół Dwór z Chojnic.
Grand Prix festiwalu wyśpiewały sobie rymańskie „Biadule”.