Boski Festiwal. – Byłem wpadką moich rodziców. Ojciec nigdy nie powiedział mi, że jest ze mnie dumny. Tak to się zaczęło. Zostawiłem za sobą mnóstwo skrzywdzonych ludzi – mówił młodym w Trzcińcu Gabriel Glinka, były gangster.
O proszę, tu na pewno idzie człowiek wierzący: opuszczona głowa, na twarzy smutek. A ksiądz to chyba stracił wiarę, bo jakiś taki uśmiechnięty – zaczepia trochę prowokacyjnie, trochę zgrywając się, młody chłopak z gitarą, siedzący przy wejściu na pole namiotowe Boskiego Festiwalu. – Smutny święty, to żaden święty – mówi wyraźnie Magda Topolska z Bydgoszczy, jedna z uczestniczek imprezy, cytując znane słowa św. ks. Jana Bosko, założyciela salezjanów. Boski Festiwal w Trzcińcu k. Czaplinka, gdzie salezjanie na co dzień prowadzą ośrodek dla trudnej młodzieży, to projekt realizowany już od lat przez naśladowców świętego z Turynu. W tym roku z zaproszenia skorzystało ok. 500 osób z całej Polski. Przeważnie byli to młodzi zaangażowani w różne wspólnoty, jednak nie brakowało także wciąż poszukujących Pana Boga i swojego miejsca w Kościele. Jedno można powiedzieć na pewno, na Boskim Festiwalu Ewangelia i smutek nie chodzą w parze.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.