W ogrodzie SAPiK w Szczecinku odbył się II Powiatowy Dzień Bliźniaka. To już druga edycja spotkania. Podobne imprezy są rzadkością, w naszej diecezji szczecinecki Dzień Bliźniaka jest prawdopodobnie jedynym tego typu wydarzeniem.
Na imprezę przybyły w większości dzieci w wieku przedszkolnym, ale zdarzyło się także rodzeństwo w emerytów. Ci jednak przybyli z wnukami, także bliźniętami. Na najmłodszych czekało wiele atrakcji, m.in. konkursy z nagrodami, minipark rozrywki, zabawy z animatorem, pop-corn, zabawy plastyczne i ruchowe. Był także wyścig wózków dla bliźniąt. Kulminacyjnym momentem słonecznego popołudnia było losowanie nagrody specjalnej - profesjonalnej sesji fotograficznej bliźniaczej pary.
Pomysłodawczynią spotkania jest Bogusława Michalczewska-Zastawna, pracownik samorządowej agencji promocji kultury. - Pomysł, by zorganizować dzień bliźniaka przyszedł naturalnie. Sama jestem mamą 5-latnich bliźniąt - powiedziała. - Poza tym bliźniąt w naszym mieście jest dużo. Mam też wielu znajomych, którym urodziły się bliźnięta. Wiem, że rodzicom podobają się takie spotkania.
Jednym z celów spotkania jest pokazanie bliźniętom, że są wyjątkowe. Same tego na co dzień nie dostrzegają, przyzwyczajone do identycznej siostry lub brata. - Razem się urodzili, są tego samego wzrostu, mają ten sam kolor oczu, włosów - odpowiada p. Bogusława. - A jednocześnie tak przyzwyczajeni do tego, że zawsze są razem, że już tej wyjątkowości nie dostrzegają.
Bliźnięta są jak naczynia połączone. - Mają to do siebie, że są mocno ze sobą związane. Owszem, złoszczą się, biją ze sobą, ale jeżeli jeden jest zagrożony, to drugi zawsze stanie za nim murem - zapewnia organizatorka. - Gdy moi synowie mieli po 2,5 roku, to nie mogliśmy wyjść tylko z jednym z nich, bo drugi chciał koniecznie do brata. Są ze sobą bardzo związani. I ta jedna rzecz wynagradza wszystkie nasze trudy związane z wychowywaniem bliźniąt.
Jako pierwszy do ogrodu SAPiK-u przybył z córkami Mariusz Zielenkiewicz, tata 5-letnich Mai i Marty oraz 16-letniej Darii.
- Przy bliźniakach jest trochę więcej roboty - przyznał. - Za to zakupy są łatwiejsze, córki muszą mieć identyczne ubrania. W przeciwnym razie walczą. Czasem otrzymujemy ubranka po kuzynostwie, wówczas musimy wyjaśniać, że jednego dnia bluzeczka będzie dla Mai, a nazajutrz dla Martynki. Ale i tak są wojny o ciuszki.
Skłonność bliźniąt do psikusów wynikających z ich podobieństwa jest powszechna. - Starają się mnie wykiwać - przyznaje M. Zielenkiewicz. - Bywa że powiem do Martyny - Maja. Już Martyna się śmieje, ale się nie odzywa. Dopiero po jakimś czasie wyjaśniają która jest która.
Organizatorem imprezy jest SAPiK.