Światowy Dzień Morza stał się okazją do zwiedzania portów, latarni morskich i statków. Jak przyznają niektórzy marynarze, na morzu znajomość z Panem Bogiem się przydaje. Bywa i tak, że fale potrafią nakłonić do... rachunku sumienia.
W Darłowie tamtejszy Zespół Szkół Morskich udostępnił zwiedzającym swój statek szkoleniowy "Franek Zubrzycki II".
Ponad 30-metrowy lugrotrawler kilka razy w roku zabiera w rejsy po Bałtyku do 24 uczniów, którzy uczą się na nim rzemiosła żeglarskiego.
- Uczymy młodzież nawigacji, sterowania statkiem, bezpieczeństwa żeglugi. To musi im wejść w krew, jeśli chcą dalej pracować na morzu. Po ukończeniu naszego technikum, mogą pracować na różnych statkach. Świat żeglugi stoi przed nimi otworem - mówi Krzysztof Jałoszyński, bosman-instruktor.
Edmund Raby, kapitan jednostki zapewnia, że rejsy szkoleniowe są bezpieczne. Tego typu statek nie może wypływać w morze, kiedy prognozy przewidują stan wody od 5 do 7 stopni w skali Beauforta. - Mimo wszystko, statkiem zaczyna już nieźle obracać przy 3-4 stopniach - mówi kapitan, który przyznaje, że takie rejsy są właśnie po to, żeby przyszli marynarze oswoili się z żywiołem.
Mateusz Gumiela, uczeń II klasy, zapewnia, że bujanie na morzu mu nie przeszkadza:
- Jeśli ktoś przychodzi do tej szkoły z myślą o tym, że będzie pływał, to nie może się bać. Jeżeli ktoś wie, że chce to robić, to sprawia mu to radość - mówi adept sztuki żeglarskiej.
- Oczywiście do wody trzeba czuć respekt, bo to potężny żywioł. Najgorszy sztorm, jaki przeżyłem to była "dziesiątka" na Pacyfiku. To oczywiście był inny statek, którym płynąłem do Wenezueli. Adrenalina mi skoczyła. Wtedy rzeczywiście czułem trochę strachu, ale byliśmy skupieni, żeby nikomu nic się nie stało - mówi Mateusz Gumiela i dodaje: - Oczywiście, jak każdy człowiek, lubię stały ląd, ale trochę bujania w moim życiu musi być. Wybrałem specjalizację technik-mechanik okrętowy. Co prawda siedzi się pod pokładem i nic się nie widzi, ale w pewnym sensie napędza się cały statek. Nawigator nie popłynie bez silnika. Mechanik jest bardzo ważny na morzu.
Ludzie morza podkreślają też rolę załogi, która musi być zgrana, aby nikomu nic się nie stało. - Ode mnie może nieraz zależeć życie drugiego człowieka - przyznaje Krzysztof Jałoszyński.
Zgranie załogi jednak nie wystarczy. Mateusz Gumiela przyznaje, że znajomość z Panem Bogiem też może się przydać. - Jestem wierzący. Morze jest naprawdę ogromne, a ja mniejszy niż kropla. Nie wszystko od nas zależy - mówi.
Krzysztof Jałoszyński wspominając pewną ekstremalną sytuację, której doświadczył wiele lat temu, przyznaje: - Mały rachunek sumienia już się robiło...
W ramach Światowego Dnia Morza na wybrzeżu środkowym można było skorzystać z różnych atrakcji.
Zespół Szkół Morskich w Kołobrzegu przygotował prezentację gabinetów map elektronicznych i łączności morskiej. Usteckie stowarzyszenie "Latarnik" udostępniło nieodpłatne zwiedzanie latarni morskich w Ustce, Jarosławcu, Darłowie i Gąskach.
Światowy Dzień Morza jest ogłaszany co roku przez Międzynarodową Organizację Morską.