Ponad 200 funkcjonariuszy służb mundurowych, kilkanaście wozów bojowych, pełna synchronizacja działań. Wysiłki ćwiczących jednak przyćmiły doniesienia ogólnopolskich mediów o zatrutych gazem dzieciach.
Kilkanaście minut po 10 rano do budynku gimnazjum w Drawsku Pomorskim weszło czterech uzbrojonych mężczyzn. Chwilę później rozległy się strzały, krzyki rannych dzieci i syreny alarmowe. Spokojnie, to tylko ćwiczenia. Przygotowała je dla swoich funkcjonariuszy Komenda Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Drawsku Pomorskim. – W ćwiczenia zaangażowane są także siły i środki Wojskowej Straży Pożarnej, Ochotniczych Straży Pożarnych w Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym, Policji, Żandarmerii Wojskowej oraz Państwowego Ratownictwa Medycznego.
Chcemy też przećwiczyć wariant wypadku z udziałem dużej liczby osób poszkodowanych, stąd też wielu ratowników i lekarzy – wyjaśnia kpt. Michał Bany, oficer prasowy PSP w Drawsku. Pozoracja to, jak przyznaje Małgorzata Zawiła, dyrektor drawskiego Gimnazjum im. Adama Mickiewicza, sceny jak z najgorszego snu, który mógłby się przyśnić dyrektorowi szkoły. – Stres był duży, mimo że znaliśmy scenariusz i wiedzieliśmy, czego mamy się spodziewać. Mimo to, kiedy wbijałam w telefonie numer ratunkowy, drżały mi ręce – mówi. Sprawnie wyprowadzono z zagrożonego budynku uczniów, zabezpieczono teren, odbito zakładników i spacyfikowano terrorystów. Do akcji wkroczyli strażacy i ratownicy medyczni, udzielając pomocy „rannym”. Scenariusz zdawał się być pod kontrolą, dopóki kilkoro uczennic nie zasłabło. Z tego powodu zostały przewiezione do szpitala, zaś ćwiczenia przerwano. Jak poinformowali lekarze, stan dziewczynek był dobry, a ich życiu nic nie zagrażało. Najprawdopodobniej była to reakcja na stres oraz spadek poziomu cukru u jednej z gimnazjalistek, która… zapomniała coś zjeść.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się