W Centrum Edukacyjno-Formacyjnym w Koszalinie odbyły się rekolekcje dla osób z grup Anonimowych Alkoholików, ich rodzin, bliskich, osób z Ruchu Trzeźwości oraz wolontariuszy.
Trzeźwość to dla nich droga i to już na całe życie. Spotykają się regularnie, żeby się w tej życiowej pielgrzymce nie zagubić. Chodzi nie tylko o to, by nie stracić z oczu celu, ten jest wyraźny, ale by nie zapomnieć, kim jest się w tej podróży. Jak być prawdziwym pielgrzymem, wyjaśniał podczas niedzielnej Eucharystii prowadzący rekolekcje ks. Krzysztof Włodarczyk, dyrektor Wydziału Duszpasterskiego Kurii Biskupiej w Koszalinie. - Pielgrzym to ten, który wie, skąd wyszedł i dokąd zmierza, zna cel drogi swojego życia - powiedział.
Tematem sesji jesiennej była "Miłość bez granic". - Mówimy tutaj o miłosierdziu Bożym oraz realizowaniu miłości bliźniego w konkretnych sytuacjach - wyjaśnia ks. Włodarczyk.
Mimo że, jak podkreśla, rekolekcje są realizowane za pomocą ubogich środków - od lat podobny schemat, bez specjalnych "fajerwerków" - to uczestnicy nie mogą się nadziwić, jak piękny czas przeżyli w gronie osób z podobnymi problemami. Przyjechało ich niemało - 50 osób z różnych stron diecezji, a nawet spoza niej - dotarły grupy z Trzebiatowa i Złotowa.
- Dużo mi daje samo przebywanie z ludźmi, którzy są chorzy na to samo, co ja - przyznaje pan Zbyszek z Koszalina. Podobnie oceniają to inni - większość w pierwszych słowach podkreśla rolę wspólnoty.
Koszalinianka Ania jest osobą współuzależnioną. Na rekolekcjach uświadomiła sobie, czym jest dla niej miłość. - Jest nią złożenie wniosku o leczenie mojego ojca, zamknięcie drzwi przed moim synem, który jest uzależniony od narkotyków. Bo miłość to nie tylko miłe uczucie, ale też troska i walka o najbliższych. Taka twarda miłość jest mi potrzebna, by bliskie mi osoby mogły zdrowieć - powiedziała. Rekolekcje to także umocnienie dla niej samej, bo ta postawa nie przychodzi jej łatwo, przeciwnie - czasem pojawiają się wątpliwości, wyrzuty sumienia. - Tutaj otrzymałam wiele motywacji i siły, by iść dalej tą drogą - mówi.
Wiesław ze Złotowa jeszcze jako aktywny alkoholik nie poświęcał uwagi własnym dzieciom. Zdał sobie z tego sprawę dopiero, gdy dobrze wytrzeźwiał. W tej postawie trwa już 13 lat. Nie na darmo. - W ubiegłym roku przedzwonił do mnie syn i powiedział: "Tata, mam problem". Opowiedział mi wszystko o własnym uzależnieniu - opowiada pan Wiesław, przyznając z żalem, że sam, poprzez zły przykład, przyczynił się do alkoholizmu syna. Zarazem jest mu wdzięczny za zaufanie, które po tylu latach ich zbliżyło. - Dawniej, gdy rozmawialiśmy, nie mogłem go zrozumieć, nie mieliśmy wspólnych tematów. Teraz jest zupełnie inaczej, naprawdę fajnie. Przekonałem go, by podjął terapię, uczestniczy w mityngach AA - opowiada.
Pan Zbyszek pracuje w sklepie. Czasem, gdy nie ma klientów, wraca myślą do zagadnień podjętych na rekolekcjach. - Lubię sobie to jeszcze raz przypomnieć, pomedytować nad tym. To mnie umacnia - tłumaczy.
Rekolekcje trzeźwościowe mają w naszej diecezji długą historię. Prowadzone są od 1989 roku, początkowo jako osobne spotkania alkoholików i ich współuzależnionych bliskich. Po latach ks. Włodarczyk połączył spotkania, ponieważ zauważył, że obie grupy nawzajem się wspierają. Odtąd gromadzi ich na dwie sesje w roku - jesienną i wiosenną.