Odrabiają z dziećmi lekcje, organizują zbiórki żywności, czasami po prostu trzymają za rękę. Przez cały rok bezinteresownie pracują na rzecz innych - dzisiaj świętowali i odbierali gratulacje.
Koszalińscy wolontariusze spotkali się na dorocznej gali. Tym razem w Zespole Szkół Muzycznych, gdzie dla najbardziej wyróżniających czekały nagrody, a dla wszystkich w podzięce koncert.
Gala organizowana przez Koszalińskie Centrum Wolontariatu to także potwierdzenie, że nie brakuje ludzi, którzy chcą pomagać. W koszalińskim stowarzyszeniu działa ich ponad pół tysiąca.
- To są uczniowie 11 szkół oraz osoby indywidualne, które podpisują z nami porozumienie. Głównie to gimnazjaliści i uczniowie szkół ponadgimnazjalnych, w tym roku mamy także po raz pierwszy szkołą podstawową. Jest również grupa studentek, są osoby dorosłe i emeryci. Wolontariuszem może być każdy, choć nie wszędzie, bo są miejsca, w których potrzebne są specjalne kwalifikacje. Ale każdy, kto się do nas zgłosi i zaoferuje swoją pomoc z pewnością otrzyma zajęcie - mówi Zofia Hafke, prezes Stowarzyszenia Koszalińskie Centrum Wolontariatu.
Wiktoria Krauze z gimnazjum nr 9 pomaga, bo, jak przyznaje, dzięki temu sama czuje się lepiej. - Zgłosiłam się do wolontariatu w szkole dwa lata temu i nie żałuję, coraz bardziej mi się to podoba. Chciałam pracować z rówieśnikami, z małymi dziećmi i ze zwierzętami. Wolontariat chyba zaczyna być popularny, bo dołącza do nas coraz więcej osób - zauważa nastolatka.
Ci, którzy w swojej bezinteresowności szczególnie się wyróżnili otrzymali dzisiaj dyplomy i symboliczne aniołki. KCW postanowiło uhonorować 15 indywidualnych dorosłych wolontariuszy oraz docenić współpracujące z nimi szkolne koła. Nagrody z swoją bezinteresowną pomoc otrzymali również wolontariusze z innych działających w Koszalinie organizacji: Caritas, Hospicjum im. św. Maksymiliana M. Kolbego i Fundacji „Zdążyć z Miłością”.
Iwona Gałka ponad trzy lata pomaga w hospicjum. - Pan Bóg jest najlepszym „gościem od przypadków”. Wstałam rano, obejrzałam przypadkiem program o wolontariacie w krakowskim hospicjum i dostałam Bożego „strzała”. Broniłam się jakiś czas, ale ostatecznie wylądowałam na spotkaniu w Klubie Wolontariusza. Na drugi dzień zostałam zaproszona na oddział. Jak podjechałam pod hospicjum to się obudziłam, dokąd ja jadę. Do dzisiaj nie wiem, dlaczego nie uciekłam. Ale nie żałuję, że zostałam - śmieje się.
- To jest swego rodzaju powołanie, łaska od Boga. To nie jest praca, to nie jest chęć osiągnięcia czegoś, „załatwienia” sobie nieba. To jest trudna, ciężka posługa, ale wchodzisz tam i oddajesz swój czas. To swego rodzaju powołanie, łaska od Boga - dodaje wolontariuszka.
Co pcha wolontariuszy do pomagania?
- Jedni chcą odwdzięczyć się za dobro, którego kiedyś sami doświadczyli, inni chcą robić coś konkretnego i sensownego, jeszcze inni z wrażliwości serca, albo z chęci zdobywania doświadczenia. A bardzo często zwyczajnie nie chcą być sami w czterech ścianach. Nie bez powodu naszym hasłem jest: „Pomagając innym, pomagasz sobie”. Często na szkoleniach prosimy, żeby zapisać po dwóch stronach kartki: co dajesz wolontariatowi, a co wolontariat daje tobie. Zawsze przewaga jest po stronie tego, co się otrzymuje dzięki wolontariatowi - zauważa Zofia Hafke.