Wykłady, zajęcia praktyczne, rozmowy, a przede wszystkim konsultacje z Najlepszym Lekarzem - tak wyglądały trzydniowe warsztaty zorganizowane przez słupską Fundację "Przyjaciele Życia".
Tematem duchowych warsztatów w Rowach było cierpienie: nie tylko to dotyczące ciała, ale także ducha.
- Warsztaty narodziły się z mojego pragnienia, żeby „nie szatkować” człowieka, odnaleźć go równocześnie w biologii, psychologii i duchowości. Ksiądz czy siostra zakonna zwykle zajmują się stroną duchową, ja, jako lekarz, jestem skazana w gabinecie na zajmowanie się stroną biologiczną i psychologiczną. Tymczasem często cierpienie ciała wiąże się z cierpieniem duszy, a cierpienie duszy daje objawy fizyczne - wyjaśnia ideę warsztatów ich pomysłodawczyni Joanna Kasperek, psychiatra i psychoterapeuta.
Konferencje dla uczestników prowadzili ks. Wacław Grądalski i s. Sara - Uczennica Krzyża.
- Jedno z pierwszych pytań, które tu padały były o to, jak Pan Bóg, który jest samą miłością dopuszcza do tego, żeby człowiek cierpiał. Zło nie pochodzi od Boga, nie On jest stworzył, bo wszystko, co od Niego pochodzi jest dobre. Ale dał człowiekowi wolność i człowiek może tą miłością wzgardzić. Kiedy oddala się od miłości, przybliża się do cierpienia, wchodzi w sferę śmierci. Zło na świecie jest konsekwencją grzechu pierworodnego i poszczególnych wyborów człowieka. Ale nawet najbardziej zagubiony człowiek ma otwartą drogę do Bożego miłosierdzia - mówi ks. Grądalski.
Do późna trwały także rozmowy ze specjalistami od dolegliwości ciała i ducha Karolina Pawłowska /Foto Gość Nie tylko wykłady i rozmowy zajmowały uczestników warsztatów. Główną ich osią były spotkania z Jezusem - najlepszym lekarzem - podczas Mszy św. adoracji Najświętszego Sakramentu, lektury Słowa Bożego.
- Bóg nie mówi: „zabiorę wam cierpienie”. Mówi za to: „przyjdźcie utrudzeni, a Ja was pokrzepię, dam siłę, żebyście mogli przez to przejść”. Dostaliśmy obietnicę, że u Boga nie będzie już cierpienia ani lęku. Językiem cierpienia możemy wypowiedzieć miłość. Nawet najgorsza bieda ludzka dotknięta serca Boga staje się nadzieją. Zatrzymując się na Wielkim Piątku nie przekazujemy całego orędzia Bożego. Chrześcijaństwo nie kończy się na Golgocie, tylko na pustym grobie - zauważa ks. Grądalski.
- Przyprowadzamy ludzi pod krzyż, który nie jest narzędziem śmierci, ale znakiem nadziei. Podpowiadamy, że Bóg jest w stanie przenieść ich przez cierpienie. Że jest Bogiem bliskim, czułym i kochającym: nie oszczędził nawet Syna - mówi s. Sara.
Podczas warsztatów nie zabrakło także czasu na rozmowy ze specjalistami dotyczące zarówno sfery biologicznej, jak i duchowej.
- Jesteśmy gotowi słuchać i to okazuje się najważniejsze. My nie jesteśmy od tego, żeby mówić, nie znamy odpowiedzi na wszystkie pytania, zwłaszcza, kiedy dotyczą one cierpienia, które jest tajemnicą. Czasami przychodzi światło od Pana Boga i jedno wypowiedziane zdanie może pomóc, pokrzepić, ale czasami jest tak, że daje się człowiekowi bezpieczną przestrzeń do tego, żeby powiedział, co go boli i to najważniejsze - dodaje s. Sara.
Duchowe warsztaty zorganizowano po raz drugi. W tegorocznej edycji wzięło udział ponad trzydziestu uczestników.