Nowy numer 23/2023 Archiwum

Styczniowy Gabryś

Koszalińskie okno życia funkcjonuje od 2009 roku. Po raz pierwszy ktoś otworzył je nie dla draki, ale ze względu na czyjeś życie. życie Gabrysia.

Pobudki w środku nocy 3 stycznia siostry ze Wspólnoty Dzieci Łaski Bożej długo nie zapomną. Siostra Malwina Iwanicka pełniąca dyżur w koszalińskim Domu Samotnej Matki o 1.48 usłyszała alarm w telefonie. To był znak, że ktoś otworzył okno życia, które znajduje się w parterowej części budynku na ul. Wojska Polskiego. – Już wchodząc do pomieszczenia, zauważyłam, że w oknie leży coś dużego, zawiniętego. Otworzyłam okno i to zaczęło się ruszać – relacjonuje s. Malwina. Przyznaje, że sytuacja nieco ją przestraszyła, ponieważ spodziewała się, jak to podczas dotychczasowych alarmów bywało, podrzutka w postaci pieska, kotka lub reklamówki pełnej zabawek czy wręcz kamieni.

– Odsłaniam zawiniątko, a tam… maleńki dzidziuś, maleńka główka – mówi wzruszona. Sprawdziła, czy dziecko żyje, otuliła je i zadzwoniła po siostry, które w tym czasie spały. – Maluszek się poruszał, wydawał odgłosy. – Kiedy zeszłyśmy na dół, zobaczyłyśmy, że to jest chłopczyk, jeszcze z niezawiązaną pępowiną, owinięty jedynie w bluzę dorosłej osoby – relacjonuje zdarzenie s. Danuta Gobosz. – Był zmarznięty, prawie nieubrany. Kwilił. Włożyłyśmy go do tzw. ciepłego gniazdka, żeby się rozgrzał. Jest to łóżeczko, które, zgodnie z procedurami, jest zawsze ciepłe. Siostry zawiadomiły o zdarzeniu pogotowie. Ono odebrało chłopca, a podczas kolejnej wizyty, jeszcze tej samej nocy, udokumentowało ten odbiór w specjalnym Rejestrze Dzieci Znalezionych. – Po tym wszystkim została nam bezsenna noc, ponieważ byłyśmy tak uradowane i szczęśliwe, że prawie do rana nie mogłyśmy zasnąć – nie kryje wzruszenia s. Danuta. – Żyjemy tym, bo jest to coś cudnego. Mamy nadzieję, że to życie będzie uratowane. Siostry jeszcze w nocy poinformowały o zdarzeniu dyrektora Caritas, któremu podlega placówka.

Życie czy przepisy?

– Okno funkcjonuje w Koszalinie od czerwca 2009 roku. Do tej pory nie pozostawiono w nim żadnego dziecka. Po raz pierwszy mogliśmy przyjść w takiej sytuacji z realną pomocą, ratując życie. Tym smutniejsze jest to, że idea okna życia poddana została w ostatnim czasie nagonce medialnej – powiedział dyrektor Caritas ks. Tomasz Roda, nawiązując do wrześniowego sprawozdania z wykonywania Konwencji o prawach dziecka, które Polska przedstawiła przed Komitetem Praw Dziecka ONZ. Komitet, oceniając dokument, zarekomendował zakaz korzystania z okien życia jako rozwiązania pozbawiającego dziecko tożsamości. Co więcej, wyraził zaniepokojenie rosnącą liczbą okien życia. Siostra Magdalena Kozłowska, kierowniczka koszalińskiego DSM, nawet nie stara się dyskutować z tym, czy okna życia są potrzebne. Przedstawia po prostu fakty. – Okna życia naprawdę ratują życie dzieciom. W Polsce jest takich dzieci już ponad 70. Prawo do poznania swojej tożsamości, czyli rodziców biologicznych, jest tutaj wtórne. Pierwsze jest prawo do życia. Co z tego, gdy dziecko umrze, że zapewniono mu prawo do poznania swojej tożsamości? – pyta s. Kozłowska. – W takich sytuacjach widzimy, jak chybione są takie oceny – krytykuje opinie Komitetu ks. Roda. – Likwidacja okien życia może skutkować tym, że takie dziecko mogłyby nie mieć szansy na przeżycie. Być może byłoby wówczas pozostawione w innym miejscu – na ulicy, na śmietniku. A podkreślmy – tamta noc była bardzo zimna. Pozostawienie chłopczyka choć na chwilę w temperaturze minus 12 stopni Celsjusza mogłoby być dla niego zabójcze.

Jak archanioł

Rzecznik koszalińskiego Szpitala Wojewódzkiego Cezary Sołowij przyznaje, że chłopczyk, ważący niewiele ponad 2 kilogramy, przybył do szpitala w złym stanie. – Był wykrwawiony, ponieważ nie miał zawiązanej pępowiny. Był we wstrząsie z hipotermii, miał zaledwie 32 stopnie Celsjusza. Lekarze podjęli decyzję o przetoczeniu mu sporej ilości krwi oraz umieszczeniu w cieplarce, w której przebywa do tej pory. Chłopczyk otrzymał imię Gabryś. Niekoniecznie będzie je nosił w przyszłości. Jeśli nie uczynią tego rodzice, tożsamość dziecku nada sąd. – Pielęgniarki chciały w jakiś sposób zwracać się do chłopca, tym bardziej że pozostanie w szpitalu jeszcze kilka tygodni. Nazwały go Gabryś, tłumacząc to tym, że czuwał nad nim archanioł Gabriel – tłumaczy C. Sołowij. Mama dziecka może jeszcze zmienić decyzję i wrócić po synka. – Wówczas powinna zgłosić się do szpitala, ośrodka adopcyjnego albo sądu. Jeśli się nie zgłosi, po 6 tygodniach rozpocznie się procedura adopcyjna – wyjaśnia s. Kozłowska. Zarazem zapewnia, że nikt nie będzie matki szukał. – Skoro przyniosła dziecko w takie miejsce, to znaczy, że zaufała, że zostanie jej zapewniona anonimowość. Na tym polega okno życia. Nie będzie oskarżona o porzucenie synka, ponieważ zostawiła go w bezpiecznym miejscu, które od razu zapewnia mu opiekę.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast