W Białym Borze od ponad dwóch dekad Dobra Nowina jest ogłaszana kolędami w dwóch językach: polskim i ukraińskim. A w tym roku nawet w gorących rytmach latynoamerykańskich.
Każdego roku muzycy z Białego Boru i okolic spotykają się na zmianę: raz w cerkwi, raz w kościele. W tym roku gospodarzami była wspólnota greckokatolicka. Cerkiew Narodzenia Przenajświętszej Bogarodzicy rozbrzmiewała głosami chórów, zespołów i duetów, które przyjeżdżają z okolicznych mniejszych i większych ośrodków. I choć jedni śpiewają po polsku, inni po ukraińsku, przesłanie jest to samo: radości i pokoju od Nowonarodzonego.
- Wszyscy wychwalają Boga, sławią Go i wielbią. Tak, jak powtarzał często św. Jan Paweł II, że w różnorodności jest jedność. Kościół oddycha dwoma płucami: wschodnim i zachodnim, idąc jedną drogą do zbawienia - mówi ks. dr Jarosław Roman, administrator greckokatolickiej parafii.
- Dla niektórych z nas to jedyna okazja, żeby się spotkać i poznawać. Na co dzień nie mamy za często styczności z ukraińską kulturą i tradycjami greckokatolickimi. Więc to bardzo cenne. Nie mogło nas zabraknąć - przyznaje Katarzyna Borowicz, prezes białoborskiego oddziału Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Młodzieży zresztą nie brakowało na wspólnym kolędowaniu. Przed publicznością wystąpili uczniowie szkoły im. Terasa Szewczenki, chór Zespołu Szkół nr 1 i młodzi „Przyjaciele Dobrej Muzyki” z Brzezia. Były chóry cerkiewne: gospodarzy oraz gości z Miastka i chóry kościelne: z malutkich Kołtek i z Sępólna Wielkiego. Zaprezentowały się również „Katarzynki” z Przybrdy. Na licznie przybyłą do cerkwi publiczność czekały też dwie niespodzianki. Pierwszą sprawił duet „Zoriuszka” z Czaplinka. Tworzące go Alina Karolewicz i Magda Urlich etnicznie są Polkami, serca zaś mają otwarte na piękno kultur innych narodów i czerpią z nich pełnymi garściami w swojej twórczości. Zaśpiewały dwie ukraińskie kolędy z Rzepowa i Średniej Wsi.
- Nie może być inaczej jeśli człowiek ma otwarty umysł i wrażliwe serce. Jeśli żyjemy blisko ludzi, którzy posługują się innym językiem, ale tak samo cieszą się i tak samo płaczą jak my, nie potrzeba nawet specjalnej wrażliwości, żeby czerpać od nich to, co najpiękniejsze. Całe szczęście, że są jeszcze ludzie, którzy potrafią nas tego nauczyć i że my chcemy ich słuchać - mówi Alina Karolewicz, pieśniarka oraz badaczka zwyczajów i wielokulturowej tradycji wsi polskiej.
Największym zaskoczeniem zaś były gorące rytmy kolęd latynoamerykańskich, które do Białego Boru przywiózł czaplinecki zespół „La Familia”, tworzony przez rodzinę Ulrichów wspomaganych przez panią Alinę.
Kolędowanie zakończyła tradycyjnie wspólnie wyśpiewana „Cicha noc” oraz życzenia - szczególnie mocno wybrzmiały te o pokój, kierowane na Ukrainę.