Przecież jeszcze nie umieram – mówią niektórzy. Dla innych, człowiek w sutannie na szpitalnym korytarzu zwiastuje coś dobrego. – Chemia mi nie da nadziei, a Bóg... jak najbardziej – mówi Wojtek, który walczy z rakiem.
W kaplicy koszalińskiego szpitala pojawia się sanitariusz w czerwonym uniformie. Nie zatrzymuje się. – Kaplica to dobry skrót na oddział – mówi. Faktycznie, przechodząc przez nią, nie trzeba iść naokoło na oddział wewnętrzny. Są jednak tacy, którzy wpadają tu z powodu innego skrótu. Przed tabernakulum jest im jakoś bliżej do Niego. – Można się wyciszyć, pomodlić, coś przemyśleć – mówi Stanisław z Ustki, który przyszedł podziękować za udaną operację zatok. – Wreszcie, po tylu latach, mogę normalnie oddychać – cieszy się. Ks. Piotr Subocz, kapelan, bierze bursę i idzie na obchód. – Ludzie odbierają mnie raczej dobrze. Są wdzięczni. Jeśli nie przyjmują sakramentów, proszą o błogosławieństwo czy modlitwę. Zdarzają się sytuacje, kiedy ktoś mówi: „nie życzę sobie”, „pan wprowadza zamęt i straszy ludzi”. Wtedy grzecznie życzę dobrego dnia – mówi kapłan.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.