Piotrek Bieńkowski cierpi na mózgowe porażenie dziecięce. Dzięki wsparciu ludzi jest rehabilitowany, w pomoc włączyły się także organizacje diecezjalne.
Ale tę największą niesie mu mama, Janina. Jest jego całym światem, choć on nie może jej zobaczyć.
Jest niewidomy niemal od urodzenia, poznaje ją po zapachu. To zapach, który czuje najczęściej, bo mama trzyma go w czułym uścisku przez większość dnia.
Nie, Piotrek nie jest bobasem, ma już 11 lat, ale jedynie w jej ramionach staje się spokojny, nie macha niepotrzebnie rękami i nogami.
Janina i Piotr Bieńkowscy mieszkają w Teresinie nieopodal Trzcianki. To przedwojenny, nieduży dom. Brakuje w nim ciepłej wody, szczelnych okien i drzwi.
W kuchni jest stary piec kaflowy, z którego uchodzi dym, ale brakuje sprawnej wentylacji. Żeby w nim napalić, trzeba na oścież otworzyć drzwi budynku, w przeciwnym razie dym snuje się po pomieszczeniu. Nieogrzewana łazienka z zimną wodą nie spełnia swojej funkcji.
Diecezjalna Caritas postanowiła poprawić sytuację lokalową rodziny. – Gdy docierają do nas takie informacje z diecezji, to chociaż nie brakuje nam pracy nad aktualnymi zadaniami, staramy się znaleźć jakieś dobre rozwiązanie – zadeklarował pomoc pani Janinie dyrektor CDKK ks. Tomasz Roda.
Schorzeń u chłopca wiele. Atetoza, która sprawia, że nie może samodzielnie jeść, epilepsja, astma oskrzelowa. Ma za sobą kilka ciężkich operacji. Leczony był w Warszawie u okulisty, w Poznaniu u ortopedy, w Gorzowie, w Pile oraz Poznaniu – u neurologów. Jego stan to wina skrajnego wcześniactwa. Ale najpoważniejszym schorzeniem, które ujawniło się w pierwszych 46 dobach spędzonych w inkubatorze, to odklejenie się siatkówek. Mimo zabiegów nie dało się ich uratować, trzeba je było usunąć. Piotruś nie widzi.
Dzięki zaangażowaniu mamy i pomocy ludzi stan Piotrka poprawia się. Profesjonalna rehabilitacja, którą finansowo wsparli trzcianeccy kibice organizując akcję „Gramy z sercem”, przynosi efekty. Pomóc chce także Caritas. – Na ogólnopolskim portalu placówki otworzyliśmy profil Piotra Bieńkowskiego (dostępny TUTAJ) – informuje ks. Roda. – Tam można składać pieniądze, które będą przeznaczone na instalację centralnego ogrzewania w jego domu: grzejników, pieca i instalacji grzewczej. Potrzebujemy na ten cel około 30 tysięcy złotych.
Partnerem w opiece nad chłopcem jest także koszalińska fundacja "Moja mama i Ja", która przeprowadza równolegle kampanię na rzecz zakupu nowych okien i drzwi do budynku. Zaś Ochotnicza Grupa Ratownicza Tadmed ze Szczecinka zajmie się zakupem farby i pomalowaniem wewnętrznych ścian budynku.