Dom Miłosierdzia Bożego wysłał misjonarzy, którzy pomogą przygotować podobny dom w diecezji szczecińsko-kamieńskiej.
Zakaszą rękawy, ale raczej te duchowe. Nie chodzi bowiem o prace budowlane, tylko o pomoc w takim przygotowaniu miejsca, by mogło działać w podobny sposób jak koszaliński Dom Miłosierdzia Bożego - gotowy, by zawsze przyjąć każdego i służyć różnoraką pomocą. A przede wszystkim pełen modlitwy.
Miejsce, o którym mowa, to Swobnica leżąca między Szczecinem a Myśliborzem. Salezjanie dysponują budynkami, w których dawniej mieścił się postulat.
Już półtora roku temu chcieli, by kompleks poklasztorny zaczął tętnić życiem, otwarty na nowe formy duszpasterskie, ale nie udało się tego skutecznie zrealizować.
- O pomoc w stworzeniu takiego miejsca jak nasz dom poprosił nas o. Jacek Grochowski, salezjanin, z którym współpracowaliśmy w ramach Boskiego Festiwalu w Trzcińcu - powiedział ks. Radosław Siwiński, dyrektor Domu Miłosierdzia.
Ks. Siwiński podkreśla, że celem misji nie jest stworzenie drugiego Domu Miłosierdzia, tylko przeszczepienie sposobu, w jaki miejsce działa.
- Zdecydowaliśmy się wysłać do Swobnicy trzech misjonarzy Domu Miłosierdzia: wolontariusza z kilkuletnim doświadczeniem życia w naszym Domu oraz dwóch młodych mężczyzn, którzy przeżyli tutaj wiele dobrego, wyszli z nałogów i już są na prostej - tłumaczy dyrektor koszalińskiego Domu Miłosierdzia. .
Ochotnicy są w nowym miejscu od tygodnia. Zajmują się pracami porządkowymi, będą się starali także przekazać swoją wiedzę o działaniu domu, układaniu relacji, porządku dnia, udziale mieszkańców w misji, modlitwie i ewangelizacji. Ich pobyt w Swobnicy ma potrwać przynajmniej trzy miesiące.