Na sali szczecineckiego zamku kilkudziesięciu gimnazjalistów oczekiwało niezwykłego gościa. Dawniej typowego leminga, dziś obrońcę wartości i wiary - Marcina Kwaśnego, odtwórcy roli rtm. Wiltolda Pileckiego.
Wizyta aktora, odtwórcy tytułowej roli w filmie "Pilecki", jak również twórców dokumentu - reżysera Mirosława Krzyszkowskiego i producenta Bogdana Wasztyla - były nagrodą dla uczniów ZS im. Jana III Sobieskiego w Szczecinku za zwycięstwo w projekcie „Pilecki”.
Młodzi kilka miesięcy temu wyprodukowali 3-minutowy remake filmu. Włożyli w to wiele pasji i wygrali. Spotkaniu na szczecineckim zamku towarzyszyła ta sama pasja. Twórcy "Pileckiego" nie kryli, że praca nad tematem zmieniła ich życie. Namawiali młodych do podobnej odwagi w realizacji marzeń, tym bardziej że w czasach internetu pochodzenie z małego miasteczka nie jest przeszkodą w pokonywaniu granic. - Ta opowieść jest ważna dla takich ludzi jak wy, ponieważ opowiada, że można być bohaterem nawet w beznadziejnym miejscu, że można zrobić coś ważnego, kiedy wydaje się, że się nie da; że u źródeł bohaterstwa leży rodzina, podstawowe wartości i kształtowanie własnego charakteru - powiedział M. Krzyszkowski.
- Patriotyzm, co to jest? Żołnierze wyklęci? Helo! - zagrał sam siebie sprzed dwóch lat M. Kwaśny, wówczas typowy leming, żyjący dla "kasy" i przyjemności. - Dopiero rola rotmistrza Pileckiego otworzyła mi oczy.
O swoim nawróceniu - niedługo przed podjęciem roli rotmistrza - mówi jako o łasce Bożej. - Może Pan Bóg nie dałby mi jej zagrać, gdyby nie to, że odmieniłem swoje życie. Byłem 18 lat poza Kościołem, walczyłem z nim, byłem takim Szawłem. Myślałem: nikt nie będzie mnie ograniczał, niczego mi narzucał. Byłem buntownikiem. Aż wreszcie uświadomiłem sobie, że prawdziwa wolność jest wtedy, kiedy się wierzy w Boga, żyje Jego systemem wartości. Wówczas człowiek nie jest marionetką własnych słabości. To Bóg pozwala nam się w pełni rozwinąć. Dlatego fajne było to, że zagrałem rolę Pileckiego już po nawróceniu. Bo kluczem do jego osobowości była właśnie wiara w Boga. On był cholernie wierzący. Zresztą świadczy o tym książka "O naśladowaniu Chrystusa", którą przekazał żonie i dzieciom, druga najważniejsza dla niego obok Biblii - powiedział M. Kwaśny, który przygotowując się do roli sam rozważał dzieło Tomasza à Kempis.