Piątkową noc spędzili w drodze także mężczyźni. Z własnoręcznie wykonanymi krzyżami wyruszyli na Drogę Krzyżową.
Najtrudniejsze były ostatnie kilometry. Żeby nad ranem osiągnąć metę 40-kilometrowego marszu, musieli jeszcze wdrapać się na Świętą Górę Polanowską do franciszkańskiej pustelni.
- Właściwie wtedy na dobre zaczęła się Droga Krzyżowa: niewyspani, z odparzonymi stopami, zmęczeni, milczący, sam na sam z Bogiem - opowiada Marcin Piotrowski, jeden z inicjatorów nocnego rozważania Męki Pańskiej w drodze. - Warto było! - zapewnia w imieniu uczestników.
Organizując przedsięwzięcie, zachęcali panów: „Zrzuć ciepłe bambosze, bądź twardy i wyrusz z nami na Świętą Górę Polanowską!”. Na ten apel odpowiedziało 120 mężczyzn. Szli trzema trasami: z podkoszalińskiej Góry Chełmskiej, ze Sławna i z Miastka. Promieniście zeszli się do franciszkańskiej pustelni, gdzie o 4.00 czekał na nich bp Krzysztof Zadarko, który przewodniczył Eucharystii kończącej Męską Drogę Krzyżową.
W ubiegłym roku, kiedy po raz pierwszy pojawiła się idea nocnego maszerowania z krzyżami, trasa była niemal o połowę krótsza. I wyzwanie podjęło o połowę mniej panów.
- To pokazuje, że jest w nas, mężczyznach, potrzeba podejmowania takich wyzwań, że są też tacy, którzy nie boją się niewygody, zimna, zarwanej nocy - dla Jezusa - dodaje Marcin Piotrowski.