- "Bóg, honor i ojczyzna" to nie tylko hasła wypisywane na sztandarach i wypowiadane jako zagrzewanie do walki. To także recepta na codzienne życie - przypominał bp Krzysztof Zadarko pielgrzymom, którzy w majowe święto dotarli na Górę Chełmską.
Do sanktuarium szensztackiego na szczycie góry schodzili się z różnych stron diecezji - jak promienie zbiegające się do swojego źródła: Jezusa. Po raz czwarty przynieśli tu swoje intencje, także powierzone przez tych, których spotkali podczas trzydniowej wędrówki do królującej w sanktuarium Matki Bożej. Ale przybyli także po to, by modlić się w intencji ojczyzny.
Prosił o to przewodniczący Eucharystii, która kończyła promieniste pielgrzymowanie, bp Zadarko.
- Chcemy dzisiaj dziękować za wolność naszej ojczyzny, modlić się za tych, którzy za ojczyznę polegli, którzy robili wszystko, nawet wbrew oficjalnym porządkom, alby pozostać wiernymi swoim sumieniom, swojej wierze. Dzisiaj jesteśmy świadkami, jak na nowo wraca właściwy prządek dotyczący naszej doczesności, ale i tego, co przed nami: wieczności. Słowa: "Bóg, honor i ojczyzna”, które wyznaczały standardy przez wieki, a ostatnimi czasy jakby były zapomniane, a nawet wyszydzone, nabierają nowego blasku, siły i mocy. Właśnie takie słowa stają się przyczyną naszej odnowy, naszej potęgi duchowej i moralnej. W nich ukryty jest klucz do zrozumienia, co się dzieje w naszym kraju, w Europie i świecie - mówił hierarcha.
- Bóg oznacza stawianie na pierwszym miejscu naszego sumienia, w którym wypisane są Ewangelia i Dekalog, z najważniejszym przykazaniem miłości Boga i bliźniego. Honor to cześć i szacunek, i poczucie wstydu, by nie zrobić tego, co nas skompromituje, poniży, sprawi, że zdradzimy naszą świętość. Ojczyzna zaś to nie tylko abstrakcyjne pojęcie, ale wymierne doświadczenie, że nie jestem sam, ale żyję we wspólnocie posiadającej określoną kulturę, język i wartości. Bóg, honor i ojczyzna na nowo wracają do naszego codziennego języka. Trzeba oderwać się od politycznych kontekstów, by stały się naszym abecadłem, naszym życiorysem pisanym wielkimi literami - apelował, przywołując w roku jubileuszu ćwierćwiecza sanktuarium Przymierza na Górze Chełmskiej najważniejszego pielgrzyma, który tu wypraszał łaski.
- To tu święty papież Jan Paweł II wypowiedział słowa, które nie powinny zniknąć z naszej pamięci, ale być inspiracją. Jako największy pielgrzym tej góry powiedział: "Tu ma być pielęgnowana wierność nowemu przymierzu Boga z ludźmi". Przywołał wtedy wspomnienie Mojżesza, który otrzymał od Boga 10 przykazań i misję, by tymi przykazaniami prowadzić lud wybrany do wieczności. Chciał nam powiedzieć, że nowym Mojżeszem jest Jezus Chrystus, nowym przymierzem - Ewangelia, a Góra Chełmska jest - jak Góra Synaj - miejscem wybranym przez Opatrzność. Wszyscy, którzy tu pielgrzymują, którzy odnawiają tu swoją wiarę, mają zadanie pielęgnowania wierności nowemu przymierzu. Nie oznacza to nic innego, jak ciągle na nowo odkrywać, co to znaczy, że jestem ochrzczony, bo to jest przymierze człowieka z Bogiem. Wierność nowemu przymierzu oznacza dumne podniesienie głowy i przyznanie się do tego, że jest się katolikiem, oznacza decyzję kierowania się miłością nie tylko w wymiarze osobistym, w gronie rodzinnym, ale również w społeczeństwie, narodzie, państwie - podkreślał bp Zadarko.
Dla większości pielgrzymów, którzy przez trzy dni wędrowali na Górę Chełmską, to także miejsce wybrane.
- Przychodzimy tu do Matuchny, która na nas czeka. Dla Niej warto znosić trochę niewygody, trochę bolących nóg. Zwłaszcza w maju, najpiękniejszym miesiącu, serce aż się samo do Niej wyrywa - mówi Elżbieta Warpachowicz z Połczyna-Zdroju.
Na Górę Chełmską przybyli także pątnicy ze Słupska, Barwic, Tychowa, Świdwina, Karlina i Gościna. Pierwszy raz trud wędrowania w Pielgrzymce Promienistej podjęli również parafianie z niewielkiego Łubowa.
- To niesamowite doświadczenie, także wielkiej gościnności i życzliwości ludzkiej. Otwierali przed nami, zupełnie obcymi ludźmi, drzwi i swoje serca - mówi Marzena Gąsienica, której towarzyszył 6-letni syn Staś. - Uczestniczyliśmy w pielgrzymce w pierwszym i ostatnim dniu, bo na więcej nie mogliśmy sobie pozwolić i odczuwam wielki niedosyt. Chciałoby się iść dalej, chociaż nogi trochę bolą! Ale nasz kleryk Mateusz, który nas prowadził, mówi, że to właśnie jest nieodłączny element pielgrzymowania - nawet po dwóch tygodniach wędrowania na Jasną Górę człowiek nie ma dosyć - śmieje się pani Marzena.
Do tych, który spędzili w drodze kilka dni, dołączyli również pielgrzymi z kilku koszalińskich parafii.