Mówił: "starość to grzech"

W piątek 6 maja, rano, zmarł ks. kanonik Bernard Mielcarzewicz, pierwszy kanclerz kurii koszalińsko-kołobrzeskiej.

Kilka dni wcześniej ks. Bernard trafił do szczecineckiego szpitala z powodu niewydolności krążeniowej. Jego stan jednak się poprawiał i lekarze spodziewali się, że będzie go można wypuścić do domu.

- To jest dla nas zupełnie niespodziewane odejście - mówi ks. Jacek Lewiński, proboszcz parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Szczecinku, w której śp. ks. Bernard Mielcarzewicz do ostatnich dni pełnił posługę kapłańską jako emeryt. - Dziś rano jeszcze żartował, śmiał się. Nic nie wskazywało na to, że serce nagle się zatrzyma - dodaje.

Nie spodziewali się tego także parafianie z Turowa, ostatniej parafii, w której ks. Mielcarzewicz duszpasterzował jako proboszcz, odwiedzający go w szpitalu, ani stali penitenci, którzy umawiali się z nim na posługę w konfesjonale. Bo choć, ks. Bernard od siedmiu lat był już na emeryturze, emerytem był bardzo zapracowanym - do końca.

- Był wytrwałym spowiednikiem, spędzał w konfesjonale wiele czasu. Do końca był bardzo aktywny - mówi ks. Lewiński.

Ks. Bernard Mielcarzewicz, mgr prawa kanonicznego, kanonik kapituły katedralnej koszalińskiej urodził się 20 sierpnia 1934 r. w Bydgoszczy. Święcenia kapłańskie przyjął 14 lipca 1957 r. w Gdańsku Oliwie z rąk bp. Edmunda Nowickiego. Po święceniach otrzymał nominację na wikariusza do Międzyrzecza.

Od 1958 do 1961 był notariuszem Sądu Duchownego w Gorzowie Wielkopolskim i kapelanem biskupów gorzowskich. W 1961 r. został skierowany do pracy w parafii Świętej Rodziny w Szczecinie, a następnie w Wierzchucinie. Po powołaniu diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej został notariuszem i referentem majątkowym, a także kanclerzem kurii biskupiej i równocześnie od 1976 do 1980 r. pełnił funkcję proboszcza w parafii pw. św. Jana Chrzciciela w podkoszalińskim Łęknie. Wykładał również prawo kanoniczne i teologię pastoralną w Wyższym Seminarium Duchownym w Koszalinie. Od 1980 do 1985 r. był  proboszczem parafii Narodzenia NMP w Szczecinku, a potem w podszczecineckim Turowie. W 2009 r. przeszedł na zasłużoną kapłańską emeryturę, choć nie oznaczała ona bezczynności. Ostatnie lata pomagał w szczecineckiej parafii mariackiej, bo jak mówił, parafia to najwłaściwsze miejsce dla księdza emeryta.

- Kapłanem, sługą Boga jest się do końca, na zawsze. Nie przekreśla tego zwolnienie z pracy duszpasterskiej. Czasami naszego wieku się nie docenia. Mówi się: napracował się już, ma dosyć, niech odpoczywa. Kapłan to nie wyuczony pracownik, którego, kiedy nie jest już fizycznie zdolny do pracy, można odstawić na bocznicę. Młodsze pokolenia wolą „nie dotykać”, „dać spokój”, a nie wiedzą, że tak robią nam krzywdę. Bywa, że czujemy się bardzo samotni. Przecież sił na to, żeby odprawić Mszę św. jeszcze nam starcza - mówił Gościowi Niedzielnemu w październiku ubiegłego roku podczas Dnia Księdza Seniora.

- Kiedyś, przygotowując rekolekcje dla sióstr, znalazłem takie zdanie: „pamiętaj, starość to grzech”. Sobie to też powtarzam bez przerwy. Mogą być starsze lata, może być ciało starsze, ale duch musi być zawsze młody, serce dla Pana Boga musi być zawsze młode - dodawał ze śmiechem.

Zmarł rano, 6 maja, w Szpitalu Powiatowym w Szczecinku. Msza pogrzebowa pod przewodnictwem bp Edwarda Dajczaka sprawowana będzie w szczecineckim kościele Mariackim 9 maja o godz. 10. Ks. Bernard pochowany zostanie na cmentarzu komunalnym w Szczecinku.

Polecajmy zmarłego kapłana Miłosierdziu Bożemu…

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..