- Jesteście misjonarzami i misjonarkami Chrystusa. Chrzest zobowiązał nas wszystkich do głoszenia Ewangelii. Bierzmowanie jest potwierdzeniem waszej gotowości - mówił młodym bp Krzysztof Białasik SVD z Boliwii.
Za zgodą bp. Edwarda Dajaczka ordynariusz diecezji Oruro udzielił sakramentu bierzmowania dwunastu młodym parafianom z niewielkiej parafii w Postominie.
- Żyjemy w świecie pełnym chaosu, dlatego musicie być świadkami Chrystusa. Nie możemy tylko mówić, że jesteśmy chrześcijanami, ale musimy dać świadectwo wiary, żyć wiarą. To znaczy w codziennym życiu dążyć do miłości. Wiara daje siłę naszemu narodowi. Wiara daje też siłę Indianom w Boliwii, żeby walczyć ze złem, żeby dobro zwyciężało. My obchodzimy 1050 rocznicę chrztu, oni - 500 lat ewangelizacji, połowę tego czasu - mówił bp Krzysztof Białasik.
Opowiadał także o pracy misyjnej w Boliwii.
- Boliwijczycy potrzebują Pana Boga. Szukają Go, niestety także w sektach, bo nie ma wystarczającej ilości misjonarzy, którzy mogliby zamieszkać w tak trudnych warunkach i głosić Ewangelię. Idą tam, gdzie mogą się modlić, śpiewać dla Boga - mówił biskup werbista.
- Wyrażają swoją wiarę w sposób prosty, ale głęboki. Potrzebują świętości, łączności dotykowej. Przychodzą do kościoła i dotykają tabernakulum, dotykają figur świętych, dotykają kapłana, wierząc, że w ten sposób spłyną na nich łaski. Potrzebują wiary duchowo, ale i namacalnie. Kiedy błogosławię i kropię wodą święconą, podchodzą prosząc jeszcze o wylanie na głowę kropli wody. Mają świadomość, że ich życie zależy od Pana Boga, więc chcą być z Nim w łączności także zewnętrznej, na co dzień - podkreślał.
Jego diecezjanie wyrażają swoją miłość do Boga poprzez taniec i śpiew.
- Kochają Matkę Bożą i są dla Niej gotowi zrobić wszystko. Mamy taką pielgrzymkę, podczas której idziemy cztery kilometry ulicami. A oni te kilometry pokonują tańcząc dla Matki Bożej. Prezydent Boliwii chciał ją zlikwidować, zastąpić czymś innym, ale ludzie się sprzeciwili. Jeszcze liczniej przybywają na tę pielgrzymkę. Dwa lata temu w mojej diecezji stanęła największa na świecie figura Matki Bożej Gromnicznej, która jest patronką górników. Posąg mierzy 45 metrów wysokości - opowiadał bp Białasik.
Hierarcha zachęcał młodych, żeby nie bali się być świadkami Chrystusa.
- Opowiadam wam o tym wszystkim, bo chcę wam powiedzieć, że nie jesteście sami w wyznawaniu wiary, choć na świecie ludzie wyrażają ja w różny sposób. Nie wstydzą się tego robić - zaznaczał i prosił, by w swoich modlitwach nie zapominali o Kościele misyjnym.
Do sakramentu dojrzałości chrześcijańskiej przystąpiło 12 młodych Karolina Pawłowska /Foto Gość - Jest ważne, żebyście modlili się o powołania. Potrzeba nam powołań misyjnych: księży i sióstr zakonnych, którzy gotowi byliby wyjechać na misję. To prawda, że w naszym kraju także jest wiele miejsc misyjnych, że potrzeba księży i tutaj, ale wierzę, że Pan Bóg zawsze tym, którzy dzielą się z potrzebującymi, daje stokroć więcej - prosił bp Białasik.
Hierarcha przyjechał do postomińskiej wspólnoty na zaproszenie proboszcza ks. Grzegorza Fąsa, którego brat jest kapłanem zgromadzenia księży werbistów. Korzystając z tego, że biskup spędza urlop w Polsce, poprosił go udzielenie sakramentu bierzmowania swoim młodym parafianom. Ale bp Białasik związany jest z naszą diecezją także w inny sposób. W diecezji Oruro pracuje ks. Jacek Dziadosz, a od lat posługę misyjną w Boliwii sprawuje także drugi kapłan naszej diecezji a zarazem brat biskupa - ks. Józef Białasik
Diecezja Oruro leży na 4 tys. m n.p.m. Liczy zaledwie pół miliona mieszkańców, ale za to rozsianych w trudnej, andyjskiej rzeczywistości na blisko 54 tys. km kwadratowych. To teren porównywalny do tego, jakim była Administracja Gorzowska, która obejmowała 1/7 Polski.
Samym obrzędem bierzmowanie w Boliwii oczywiście się nie różni, ale ma swoją południowoamerykańską specyfikę.
- Był taki okres, kiedy bardzo wielu dorosłych nie miało bierzmowania, ale w ostatni czasie prowadziliśmy katechezy dla starszych i wielu z nich przystępuje teraz do sakramentu. Raz w miesiącu bierzmuję dorosłych. Czasami bywa, że jest ich sto, dwieście, nawet trzysta - opowiada biskup.
- Są malutkie wioski, w których są kaplice. Dobrze zajechać na każde takie miejsce, bo to doskonały moment na spotkanie z wiernymi. Część ludzi mieszka na pampie, pasąc zwierzęta, więc trudno się z nimi spotkać. A kiedy jest bierzmowanie schodzą się wszyscy na Mszę św., potem razem jedzą posiłek. Tak jest podczas innych uroczystości, jak chrzest albo odpust - dodaje.
Bierzmowanie, jak każda uroczystość w Boliwii to wielkie wydarzenie. Nie tylko dla samych przyjmujących sakrament, ale dla całej wspólnoty.
- To święto, któremu musi towarzyszyć fiesta - przyznaje bp Białasik.
- Życie na 4 tys. metrów jest trudne, surowe. Brakuje roślin, brakuje kolorów. W tej szarości życia ludzie potrafią się bawić. Każda uroczystość to orkiestra, tańce, wielobarwne stroje i kolorowe przybranie kościoła - mówi misjonarz.
Jak zauważa misje pozwalają na ponowne odkrywanie, jak wielką wartością dla człowieka są sakramenty.
- Są miejsca, w których Mszę św. udaje się odprawić raz, może dwa razy do roku. Przychodzą wtedy wszyscy, bo są tak głodni Pana Boga. Spowiedź może trwać w campo nawet kilka godzin. Kiedy raz w roku przyjeżdżam do takich miejsc, w poranek pokutny, w sobotę, wychodzimy na najwyższy szczyt przez całe rano. Kapłani siadają na kamieniu i spowiadają przez trzy, cztery godziny. Ludzie są spragnieni łaski, miłosierdzia, przebaczenia. Dopytują się: a czy na pewno Pan Bóg mi przebaczył? Przez to, że jest tak niewielu kapłanów, pragnienie jeszcze bardziej wzrasta. Dopiero docenia się jak bardzo potrzebne są sakramenty, bliskość Boga. Sakramenty to skarb - mówi bp Białasik.