Mieszkańcy Szczecinka, parafianie ze wspólnot, w których posługiwał i bracia w kapłaństwie pożegnali ks. kanonika Bernarda Mielcarzewicza.
W kościele pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny modlili się za duszę zmarłego kapłana, a później odprowadzili na miejsce wiecznego spoczynku na szczecineckim cmentarzu komunalnym.
Mszy św. pogrzebowej przewodniczył bp Edward Dajczak. Razem z nim koncelebrował Eucharystię bp senior Paweł Cieślik oraz kilkudziesięciu księży z terenu diecezji.
- Ze łzą wzruszenia żegnamy dzisiaj człowieka dobrego, szlachetnego, kapłana oddanego całym sercem Bogu, Kościołowi i ojczyźnie. Żegnamy kapłana, który umiał znosić cierpienia dla sprawy Bożej, który wiernym, do których był posłany oddał lata, miesiące i dni swojego życia. Można byłoby długo wymieniać cnoty i zasługi zmarłego, ale nie chcę sypać kwiatów pochwał na trumnę, bo czymże jest pochwała ludzka wobec ołtarza i Chrystusowego krzyża? Czymże jest pochwała ludzka dla duszy, która już stanęła na sądzie Bożym? - pytał w kazaniu ks. prałat Józef Słomski, kolega kursowy zmarłego kapłana.
- Z czym poszedł po nagrodę do Mistrza? W ciągu 57 lat kapłaństwa, posługi wikariuszowskiej, służby proboszczowskiej i w kurii biskupiej, a także ofiary choroby i cierpienia, ile dobra nadprzyrodzonego spłynęło przez te kapłańskie ręce na wiernych jemu powierzonych, ileż zrodzonych do nowego życia wodą chrztu, ileż skruszonych i rozgrzeszonych, nakarmionych chlebem Pańskim? Na pewno to posługiwanie ks. Bernarda zostało przez Boga przyjęte i będzie wynagrodzone - dodał ks. Słomski.
Ks. Bernard Mielcarzewicz to jeden z kapłanów-pionierów diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Od 1958 do 1961 był notariuszem Sądu Duchownego w Gorzowie Wielkopolskim i kapelanem biskupów gorzowskich. W 1961 r. został skierowany do pracy w parafii Świętej Rodziny w Szczecinie, a następnie w Wierzchucinie. Po powołaniu diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej został notariuszem i referentem majątkowym, a także pierwszym kanclerzem kurii biskupiej i równocześnie od 1976 do 1980 r. pełnił funkcję proboszcza w parafii pw. św. Jana Chrzciciela w podkoszalińskim Łęknie. Wykładał również prawo kanoniczne i teologię pastoralną w Wyższym Seminarium Duchownym w Koszalinie. Od 1980 do 1985 r. był proboszczem parafii Narodzenia NMP w Szczecinku, a potem w podszczecineckim Turowie. W 2009 r. przeszedł na zasłużoną kapłańską emeryturę, choć nie oznaczała ona bezczynności. Ostatnie lata pomagał w szczecineckiej parafii Mariackiej, szczególnie wiele czasu poświęcając na posługę w konfesjonale. Zmarł 6 maja rano, w szczecineckim szpitalu.
- Odchodzi pokolenie, pamiętające służbę kapłańską, którą trudno nam sobie wyobrazić dzisiaj. Nie tylko dlatego, że świat jest inny, ale dlatego, że tamten świat tutaj był dopiero układany. Świat ludzi przyjeżdżających z różnych stron. Wtedy, kiedy pokolenie ks. Barnarda zaczynało swoją pracę, wszystko było inne. Świętej pamięci kanonik Bernard to kapłan czasu ogromnego terenu, kiedy formalnie nie było diecezji, a jedynie Administracja Apostolska w Gorzowie. Rozciągała się niemal od Łeby po Głogów - diecezja na 1/7 Polski, a kapłanów było niewielu. To kapłan rodzącej się diecezji, z pierwszej linii frontu - przypominał bp Edward Dajczak.
- Dzisiaj trzeba nam pochylić głowę i powiedzieć „dziękujemy księże kanoniku”. Tam w niebie ma się słuch jeszcze lepszy niż tu na ziemi. Chcemy ci podziękować, ale i poprosić, żebyś ciągle był w tej diecezji, żebyś ciągle wołał za nami do Ojca - prosił na zakończenie Mszy św.